Nowicki w przeciwieństwie do Fajdka zna smak medalu igrzysk, bo pięć lat temu stanął na najniższym stopniu podium w Rio. Młociarz przygotowuje się do startu w Tokio w COS Spała. – Ostatnie trzy miesiące do igrzysk będziemy dzielić na czas spędzony do domu i na czas spędzony w Spale. Ze względu na pandemię zrezygnowaliśmy z zagranicznych zgrupowań. Chcemy uniknąć kłopotów. Praca jest monotonna, bo w skrócie wygląda tak: rzucanie, siłownia, bieganie. I tak w kółko przez cały rok, ale wspieramy się z Asią Fiodorow i trenerką Malwiną Sobierajską. Trzeba lubić tę robotę pracę, ale jak się chce i ją lubi, to można wytrzymać – mówi Nowicki.
Czołowy młociarz świata podkreśla, że kandydatów do medalu w Tokio jest sporo. – Najważniejsze jest, żeby rzucać daleko, a które będzie miejsce? Poza Pawłem są mocni Francuz, Węgier i Anglik. Kandydatów jest sporo i chciałbym po prostu rzucać na swoim poziomie, tylko musi przyjść forma, na którą czekam. Mam nadzieję, że szczyt przyjdzie właśnie na igrzyska. Żal tylko, że nie będzie kibiców, bo atmosfera igrzysk bardzo pomagała w dalekim rzucaniu. Tego na pewno będzie brakować, choć mam nadzieję, że może jeszcze coś się zmieni i więcej kibiców będzie mogło zasiąść na trybunach. Nawet, jeśli będą to tylko kibice z Japonii, bo przy pustym stadionie dziwnie się startuje – przyznaje Nowicki.