Arkadiusz Malarz jest człowiekiem niezwykle ambitnym. Wielokrotnie z jego wypowiedzi można wyciągnąć, że jedyne czego pragnie, to kolejnych zwycięstw w barwach Legii Warszawa. Dlatego też ciężko dziwić się, że w sobotę był mocno niepocieszony, gdy mistrzowie Polski przegrali z Zagłębiem Lubin 0:1. "Arek był, jest i pewnie zawsze będzie typem, który porażki analizuje w nieskończoność. Chcemy tego czy nie, żyjemy tym w domu wszyscy" - napisała na Facebooku żona piłkarza, dziennikarka Canal+ Daria Kabała-Malarz.
W nocy z soboty na niedzielę to jednak nie porażka zabolała najbardziej, a sytuacja, do której doszło w trakcie powrotu rodziny do domu. "Życie postanowiło nam szybko przypomnieć, gdzie w hierarchii ważności jest praca. Najechaliśmy na koszmarny wypadek. Samochód osobowy wystrzelony w powietrze przez ciężarówkę, wypadające z niego kolejne ciała. W moim samochodzie nasze śpiące dzieci. Arek próbujący pomóc, reanimując tracił na rękach dwa życia..." - napisała żona golkipera dalej.
Najprawdopodobniej chodzi o wypadek, do którego doszło w podwarszawskiej Lesznowoli. Jak opisał portal tvnwarszawa.tvn24.pl, samochód ciężarowy zderzył się z autem osobowym. W wyniku wypadku śmierć poniosły dwie kobiety w wieku 30 i 36 lat. - Trzech mężczyzn jest poszkodowanych. 31-latek, 37-latek i 24-letni kierowca trafili do szpitala - poinformował Jarosław Sawicki, oficer prasowy Komendy Powiatowej Policji w Piasecznie. Kierowca MAN-a nie został ranny.
Zobacz też: Arkadiusz Malarz o chorobie i śmierci mamy. Powiedziała: Idź i broń jak zawsze