Super Express: - Polacy przetłumaczyli w szatni obcokrajowcom, co pod adresem piłkarzy skandowali kibice Legii?
Cafu: - Nie pytałem co śpiewali fani. Domyślam się, że nie było to zbyt przyjemne. Mamy świadomość, że znajdujemy się w trudnym momencie i musimy zrobić wszystko, żeby przez trening odwrócić złą passę. Sami nie wiemy co nam dolega. Legia to wielki klub, w którym wymaga się zwycięstw. Skoro tych wygranych nie ma, to zdenerwowanie kibiców jest zrozumiałe. Proszę mi wierzyć, że my bardziej niż ktokolwiek inny, chcemy zmienić tę sytuację.
- Wspomniałeś, że jesteście w wielkim klubie. To może ten klub jest dla was za duży? Może jesteście za słabi, nie wytrzymujecie presji?
- Uważa pan, że Cafu jest za słaby na Legię?
- Mam na myśli to, że jesteście w najlepszym polskim klubie, w którym drużyna od początku sezonu ma wielki problem z wygrywaniem, a wy – doświadczeni piłkarze, nie potraficie tego problemu zdiagnozować.
- Jednej rzeczy nie pamiętamy: że ci sami piłkarze, którzy teraz grają tak jak grają, w poprzednim sezonie zdobyli mistrzostwo i Puchar Polski. Jesteśmy tymi samymi ludźmi. Czyli wtedy byliśmy dobrzy, a teraz już nie?!
i
- W Legii krajowe sukcesy są traktowane jako środek. Celem jest gra w fazie grupowej europejskich pucharów…
- Zgadza się, przegraliśmy u siebie z Dudelange, ale teraz mamy dwa bardzo ważne mecze: z Piastem w Gliwicach i rewanż w Luksemburgu. Wierzę, że oba wygramy i to będzie początek powrotu na właściwą drogę.
- Jak po upokorzeniu z Dudelange stanąć na nogi i zresetować głowy? Do niedzielnego starcia z Piastem nie zostało wiele czasu.
- Musimy trzymać się razem. Wzajemnie motywować, napędzać do pracy. Jestem pewien, że jedno, dwa zwycięstwa sprawią, że samopoczucie wszystkich będzie lepsze.
- Po zachowaniu Carlitosa, kiedy po zmianie wściekły schodził z boiska można było wywnioskować, że atmosfera w zespole nie jest dobra…
- Nie wiem o co chodzi. Dla nas wszystkich najważniejsza jest wygrana w Gliwicach.