W Europie nie ma już słabych drużyn - to motto przyświeca polskiej piłce od lat. Regularne kompromitacje w europejskich pucharach dołują latem fanów krajowego futbolu. Mimo to, co roku wielu łudzi się, że może w tym roku będzie inaczej. Podobnie było na początku sezonu 2019/2020. Efekt jest jednak taki, że jeszcze przed 1. września, ekstraklasa nie ma w europejskich pucharach żadnego przedstawiciela.
Ta sytuacja powtarza się już trzeci rok z rzędu, gdy w fazie grupowej Ligi Mistrzów i Ligi Europy nie zagra żaden polski zespół. W podobnej sytuacji jest wiele innych krajów w Europie, ale raczej nie są to ligi lepszego sortu. Od trzech lat w tej samej sytuacji co Ekstraklasa jest dwadzieścia rozgrywek.
Niestety, mowa o "europejskich potęgach" pokroju Andory, Estonii, Malty, San Marino czy Kosowa. Z nieco silniejszych lig do tego grona zaliczają się również Litwa, Łotwa czy Finlandia. Wciąż jednak mowa o europejskim zaścianku. Co gorsza, niewiele wskazuje, by ta sytuacja miała się zmienić!
W tym sezonie, drugi rok z rzędu w fazie grupowej Ligi Europy zagra luksemburskie Dudelange. Po tym sezonie polska liga będzie musiała uporać się z kolejnym problemem. W krajowym rankingu UEFA z współczynnika Ekstraklasy zniknie 5,500 punktu, co znacząco może wpłynąć na pozycję. Nic nie wskazuje na to, by za rok udało się nadrobić tak duże straty...