Iran stoczył z Portugalią zacięty bój. Gdyby Persowie zdołali wygrać, awansowaliby kosztem mistrzów Europy do fazy pucharowej mistrzostw świata. Spotkanie od początku budziło ogromne emocje, a oliwy do ognia dolewał Enrique Caceres, który nie był pewny w podejmowaniu decyzji. Największe kontrowersje wywołała sytuacja z 83. minuty. Ronaldo złośliwie uderzył Irańczyka Mortezę Pouraliganjiego w głowę. Poinformowany o zdarzeniu arbiter długo oglądał powtórkę na wideo, ale nie zdecydował się wyrzucić CR7 z boiska. Pokazał mu żółtą kartkę, na co Ronaldo zareagował... pogardliwym uśmieszkiem.
Całe zajście skomentował dla "Super Expressu" Michał Listkiewicz. - Ja oceniam, że żółta kartka to decyzja, którą się jak najbardziej broni - ocenia. - Zachowanie Ronaldo było niesportowe, ale w tym uderzeniu nie było dużej siły. W żargonie sędziów mówi się, że to była "kartka pomarańczowa", na pograniczu, można było pokazać żółtą i czerwoną, a decyzja była kwestią interpretacji. Nie doszukiwałbym się tutaj teorii spiskowej, że Ronaldo jest chroniony przez FIFA i sędziów. Za to reakcja Portugalczyka na żółtą kartkę była dla mnie infantylna, zachował się jak małe rozkapryszone dziecko - dodaje Listkiewicz.
Zupełnie innego zdania jest selekcjoner reprezentacji Iranu. Carlos Quieroz powiedział, że Portugalczyk powinien zobaczyć za to zagranie czerwoną kartkę. A sędzia nie pokazał jej tylko przez to, że Ronaldo jest światową gwiazdą. - Uderzenie łokciem to czerwona kartka. Takie są zasady. Nie ważne, czy to fauluje Cristiano Ronaldo czy Leo Messi. Jak można wyjaśnić żółtą kartkę za uderzenie łokciem? Tym bardziej, że stosujemy system VAR? - pytał Queiroz.