- Absolutnie nie było problemów z dyscypliną. To ohydne kłamstwo. Słysze, że są podziały na grupy, ze dostaliśmy ogromne premie. Słyszałem też, że moja kontuzja była po jakieś rzekomej aferze. Jest to wstyd, ze ktoś potrafił takie coś napisać – zdenerwował się Glik.
4 czerwca podczas gry w siatkonogę na treningu Glik doznał kontuzji barku. Dzięki heroicznej walce pojechał na mundial.
- Były ciężkie momenty, szczególnie te 2-3 dni po urazie. Zrobiłem przez te dni 10 tysięcy kilometrów, spore wyzwanie logistyczne. Jedyną osobą, która wierzyła, ze pojadę na mundial, była moja zona. To dzięki niej tutaj jestem. Pomimo złego wyniku będę przez cale życie pamiętał ten mundial. Udało mi się wrócić do żywych, fajna dla mnie sprawa. Szkoda ze wyniki naszej drużyny nie są takie, jakie sobie wymarzyliśmy – podkreślił Glik, który po mundialu może skończyć reprezentacyjną karierę.
- Mundial trwa, więc jeszcze za wcześnie, żeby to powiedzieć. Prezes Boniek powiedział, ze przyjdzie czas rozliczeń po mundialu. Przed nami jakby nie było ważny mecz z Japonią. Konkretne decyzje będą podjęte po mundialu – uciął Glik.
Według obrońcy AS Monaco w Rosji oglądaliśmy zupełnie inną drużynę niż we Francji podczas mistrzostw Europy. Nawet pomimo to, że skład był podobny.
- Na tych mistrzostwach grała inna drużyna niż na Euro. Kilka zmian było personalnych i taktycznych. To nie była drużyna, w której się zakochaliśmy na Suro. W tych dwóch meczach była to jeśli nie najgorsza, to jedna z najgorszych drużyn na mundialu – powiedział Glik. - Jesteśmy drużyna, która jest jedną z najsłabszych na mundialu. Jednej przyczyny tego, co się stało, tutaj nie podam. Możemy spędzić caly wieczór i rozmawiać o tym bardzo długo. Drużyny mniejsze piłkarsko, teoretycznie ze słabszymi personaliami, prezentują się fajnie – dodał Glik.