Rusin skrytykowała naszych kadrowiczów, bo jej zdaniem delfinaria to nie miejsca, w których podziwiać można delfiny, ale... trupiarnia. - "Jak można się relaksować w delfinarium wiedząc to, co cywilizowany świat wie już od dawna!? Delfinaria to miejsce powolnej śmierci, w strasznych cierpieniach jednych z najpiękniejszych, najdelikatniejszych i najrozumniejszy ssaków na Ziemi! To miejsce gdzie na ich cierpieniu zarabia się kasę! A to wszystko dla rozrywki i „relaksu” bezrefleksyjnej gawiedzi!" - napisała na Facebooku.
Rusin przytoczyła nawet statystyki. Jeden złapany delfin to aż dziesięć zabitych. Piłkarze, stawiając się w podobnym miejscu, mają być współwinni podobnemu procederowi. Tak przynajmniej sądzić można po wpisie prezenterki: - "Jaki to przykład dla milionów młodych fanów, dla których nasi piłkarze to prawdziwi bohaterowie i wzór do naśladowania!?"
Cóż, porażające fakty. Pozostaje jedno pytanie. W co drugim polskim mieście mamy ogrody zoologiczne. Je też należy zamknąć? Jakby bowiem nie patrząc, w polsce lwów nie ma. Są łapane na drugim końcu świata i transportowane w spartańskich warunkach. Podobnie jak 90% pokazywanych tam zwierząt.
I fakt, warunki, w jakich zwierzęta są przetrzymywane, bywają okropne. Dyskwalifikujące. Tylko jak wytłumaczyć dziecku, że nie zobaczy słonia, bo mama i tata nie mają pieniędzy, żeby na wakacje polecieć do Afryki na Safari? I po kiego grzyba plątać w to wszystko piłkarzy? Kupili bilety, weszli, zobaczyli, poszli. Ich obecność - lub nieobecność - niewiele by w kwestii delfinów zmieniła.