Kibice reprezentacji Polski zawiedzeni są przede wszystkim stylem, jaki drużyna zaprezentowała w dwóch przegranych spotkaniach. Pod tym względem, jak również pod wieloma innymi, kadra Adama Nawałki jest jedną z najgorszych na mistrzostwach świata. Lepszy futbol pokazali m.in. Irańczycy, czy Tunezyjczycy.
Oliwy do ognia dolał selekcjoner wraz z kapitanem zespołu, Lewandowskim. Poniedziałkowa konferencja w wykonaniu obu panów była nijaka. Napastnik Bayernu Monachium powiedział jednak kilka słów, które zostały odebrane jako atak na kolegów z drużyny. - Cała drużyna się starała, walczyła, aby ten wynik był jak najlepszy dla nas. Ale sama walka to za mało. Popatrzmy, w jakich klubach grają reprezentanci Kolumbii. To pokazuje różnicę pomiędzy obiema jedenastkami. Czuję teraz bezradność. Bo co z tego, że próbujesz, walczysz, ale jest poprzeczka, której nie możesz przeskoczyć - tłumaczył "Lewy".
Wielu odebrało te słowa jako zrzucanie winy na kolegów z drużyny. A przede wszystkim odmawianie im umiejętności czysto piłkarskich. Z obozu Polaków dobiegały głosy, że niektórzy zawodnicy zdenerwowali się na kapitana i nie rozumieli, jak można wypowiadać takie zdania.
Do całego zamieszania odniósł się sam Lewandowski. W wywiadzie dla niemieckiego "Sport Bild" wyjaśniał swoje słowa. - Nie miałem zamiaru wypowiadać się źle o kolegach. Nigdy tego nie robię, nie wypowiadam się negatywnie. Zostałem źle zrozumiany - wyjaśniał. - Zawsze stoję za trenerem i piłkarzami tej reprezentacji - dodał Lewandowski.