Nie ma obawy. W Erywaniu powinno być miło, przyjemnie i spokojnie. Gracze Christopha Dauma przespacerowali się po Ormianach, a w trakcie 90 minut nie mieli nawet okazji, by podkręcić tempo. Gdyby to zrobili, prawdopodobnie skończyło się wynikiem w granicach rekordu wszech czasów eliminacji strefy europejskiej. Po bramkach Nicolae Stanciu (to on zmarnował jedenastkę w końcówce spotkania 1. kolejki eliminacji z Czarnogórą), Adriana Popy oraz Razvana Marina już w dwunastej minucie zrobiło się 3:0. Natychmiast niemal zareagował selekcjoner gospodarzy, dokonując pierwszych roszad w składzie. Niewiele to jednak zmieniło. Rumunii strzelali bowiem dalej, ale ich futbol też daleki był od idealnego. Sporo błędów, więcej niedokładności i niezwykła wręcz bezradność gospodarzy. Ormianie zupełnie nie przypominali ekipy, która jeszcze kilka lat temu potrafiła na swoim stadionie napsuć krwi faworytom. I trudno wszystko zrzucać na karb kontuzji Henrika Mchitarjana, gwiazdora Manchesteru United, który tuż przed zgrupowaniem reprezentacji ogłosił, że wolałby nie podróżować do ojczyzny i pozostać na Wyspach Brytyjskich. Futbol, który zaprezentowali jego koledzy był bowiem absolutnie dyskwalifikujący.
Armenia - Rumunia 0:5
Bramki: Nicolae Stanciu 4, 29, Adrian Popa 10, Razvan Marin 12, Alexandru Chipciu 59
W drugim spotkaniu grupy E Czarnogóra rozjechała natomiast Kazachstan 4:0. Ten sam, który miesiąc temu urwał dwa punkty podopiecznym Adama Nawałki.
Czarnogóra - Kazachstan 5:0
Bramki: Zarko Tomasević 24, Nikola Vukcević 59, Stefan Jovetić 64, Fatos Beciraj 73, Stefan Savić 78