Manchester United znów jest wielki. Jose Mourinho zbudował na Old Trafford wreszcie zespół, którego boi się cała piłkarska Anglia. Tottenham kilkanaście dni wcześniej szalał na Santiago Bernabeu i niespodziewanie zremisował z Realem Madryt. W sobotę był bezradny. Zespół Mauricio Pochettino bez Harry'ego Kane'a nie potrafił sforsować szczelnej defensywy gospodarzy.
Mourinho znów przygotował się do meczu na szczycie. Po spotkaniu z Liverpoolem Portugalczyka skrytykowano za zbytnią asekurację. United zablokowali dynamiczne skrzydła The Reds, ale nie mieli dość pary, by wykorzystać luki w defensywie rywali. Tym razem było już inaczej, bo o ile pod bramką Davida De Gei działo się niewiele, o tyle Czerwone Diabły sukcesywnie zdobywały teren i zamęczali obrońców Kogutów.
Aż pojawił się na boisku Anthony Martial. Francuz potrzebował ledwie dziesięciu minut, by ostatecznie zmusić do kapitulacji Hugo Llorisa. Francuz w tym sezonie wyrasta na prawdziwego "zabójcę z ławki" Mourinho. Dla 21-latka było to już szóste (czwarte w lidze) trafienie w tym sezonie.
Manchester United po zwycięstwie nad Tottenhamem utrzymał drugą pozycję w tabeli. Do Citizens ekipa Mourinho traci ledwie dwa oczka.
Manchester United - Tottenham Hotspur 1:0 (0:0)
Bramka: Martial 81
Man Utd: de Gea - Bailly, Smalling, Jones - Valencia, Herrera, Matić, Young (90+3' Darmian) - Lukaku, Mchitarjan (65' Lingard), Rashford (70' Martial)
Tottenham: Lloris - Alderweireld, Dier, Vertonghen - Aurier, Moussa Sissoko (62' Dembele), Winks, Eriksen, Davies - Alli - Son (62' Llorente)