O gruntownej przebudowie Camp Nou mówi się już od dawna. Stadion Barcelony otwarty został w 1957 roku i od tamtej pory nie było na nim większych remontów. A te są konieczne. "Duma Katalonii" chce mieć nowoczesny obiekt spełniający wszelkie standardy, jednak jak nietrudno się domyślić będzie to kosztowało mnóstwo pieniędzy.
Ale klub i tak nie zamierza oszczędzać, co widać szczególnie w ostatnich miesiącach. Jeszcze latem "Barca" kupiła m.in. Ousmane'a Dembele, Nelsona Semedo czy Paulinho, a sam Francuz kosztował ponad 100 mln euro. A teraz do tego doszedł kolejny ogromny wydatek, bo nie tak dawno za 120 mln euro do Barcelony z Liverpoolu trafił Philippe Coutinho. Kwota ta może jeszcze wzrosnąć w zależności od osiągnięć Brazylijczyka w stolicy Katalonii.
Dodatkowym problemem są pensje gwiazd, a do tego dochodzi kłopot z frekwencją, która w tym sezonie jest zaskakująco niska. Ponadto zmniejszyły się też przychody z klubowego muzeum, a wszystko to powoduje, że dług "Barcy" zamiast spaść poniżej 200 mln euro może jeszcze wzrosnąć - mówi się, że nawet do 300 mln euro.
To kłopot dla Josepa Marii Bartomeu, prezydenta klubu, który po zwolnieniu wiceprezydenta ds. rachunkowości sam teraz zajmuje się finansami wicemistrzów Hiszpanii. Może się bowiem okazać, że przebudowa Camp Nou nie rozpocznie się w związku ze wspomnianymi problemami. Przypomnijmy, że warunkiem tego było zredukowanie wspomnianego długu do 200 mln euro. A do tego na razie długa droga.
ZOBACZ: Messi wyrównał osiągnięcie legendy. Rekord wszech czasów o krok