5,91 - to nie nowa cena benzyny, tylko rekord Polski Pawła Wojciechowskiego

2011-08-17 21:51

Paweł Wojciechowski (22 l.) skokiem na wysokość 5,91 pobił o centymetr 23-letni rekord Polski Mirosława Chmary i objął przodownictwo na tegorocznej liście światowej tyczkarzy. Po rekordowym skoku był zdumiony tym, co osiągnął. - Jestem w szoku i będę chyba w nim przez tydzień - mówił "Super Expressowi". Nic nie zapowiadało tego rekordu. Dwa dni wcześniej na MP w Bydgoszczy Wojciechowski przegrał z dwoma rywalami krajowymi i skoczył zaledwie 5,60. W Szczecinie, na mityngu przy... placu Lotników pokonał 5,91 i atakował... 6,01.

- W Bydgoszczy były drobne niedociągnięcia techniczne przy moich skokach na 5,72. W Szczecinie udało mi się je wyeliminować i stąd ten rekord - tłumaczy Wojciechowski. - A poza tym lubię atmosferę takich mityngów. Zawsze ktoś krzyknie coś bardziej albo mniej śmiesznego. No i jest ten rozbieg, ustawiony na dechach ułożonych na stelażach, bardziej sprężynujący niż tartan na stadionie. Nie każdy uznaje taki rozbieg za prawidłowy, ale są robione odpowiednie pomiary i spełnia on wymogi, żeby zaliczać rekordy.

- Co pamiętasz z rekordowego skoku?

- Niewiele, oprócz tego, że... nie był to skok superidealny.

- Jak to?

- Do tego skoku pierwszy raz wziąłem supertwardą tyczkę. Dla każdego zawodnika to kolejna bariera do przełamania. Ale wiedziałem, że na miękkiej tyczce po przeskoczeniu 5,75 już nic nie zdziałam. Powiedziałem sobie albo wóz, albo przewóz, no i udało się. Myślę, że wkrótce będzie mnie stać na jeszcze wyższe skoki.

- Wierzyłeś, że pobijesz rekord Polski?

- Na początku sezonu letniego nie uwierzyłbym w to. Miałem bowiem strasznego doła po dobrym sezonie halowym, pogubiłem się trochę technicznie, przegrywałem z zawodnikami młodszymi, mniej doświadczonymi ode mnie. Mocno to przeżywałem. Ale pomoc trenera, wsparcie rodziców i dziewczyny bardzo mi pomogły.

- W Szczecinie twoja dziewczyna siedziała blisko rozbiegu niczym twoja muza.

- Tak, staram się Olę zabierać na każdy mityng. Poznaliśmy się krótko przed tym, jak pobiłem w lutym rekord w hali (5,86 - red.), więc chyba ma to związek z moimi rekordami i Ola jest moją muzą (śmiech).

- Jako numer jeden na światowych listach stałeś się faworytem MŚ w Daegu (początek w przyszłym tygodniu). Nie boisz się presji z tego powodu?

- Sam nie wiem, czy to dobrze. Przed mistrzostwami Europy w hali miałem najlepszy wynik i presja trochę mnie zjadła. Teraz, gdy skoczyłem 5,91, trochę głupio byłoby mówić, że nie jestem w formie. Ale czuję, że może być jeszcze lepiej i że szczyt formy będzie na mistrzostwach świata.

Najnowsze