Adrian Zieliński został wykluczony wraz z bratem z igrzysk olimpijskich w Rio za stosowanie dopingu. W ich organizmach znaleziono zakazany nandrolon (steryd anaboliczny). Próbki B, które miały uratować ich reputację, tylko potwierdziły stosowanie przez nich zabronionych substancji. Adrian od tego czasu zarzeka się, że jest niewinny, ale nie jest w stanie tego udowodnić.
Trudno przypuszczać, że ten stan rzeczy ulegnie zmianie, ale sztangista nie odpuszcza. Nie chce zaakceptować czteroletniej dyskwalifikacji, którą wyznaczył panel dyscyplinarny Komisji do Zwalczania Dopingu w Sporcie. Mecenas Łukasz Klimczyk, przedstawiciel prawny Zielińskiego, poinformował o złożeniu odwołania w przewidzianym terminie. "Teraz czekamy na wyznaczanie terminu kolejnej rozprawy" - dodał, cytowany przez portal sport.pl.
Adrian Zieliński od początku swoją wpadkę dopingową tłumaczył tym, że zawinił Polski Związek Podnoszenia Ciężarów, który dostarcza wszystkie suplementy diety. Jeśli czteroletnia dyskwalifikacja zostanie utrzymana, sztangista prawdopodobnie zakończy karierę.