Afera z Mundialem 2022: Stary Kontynent jak skansen zarządzany przez arabskich szejków

2014-01-09 11:51

Skandal. Upadek futbolu. Zwycięstwo pieniędzy nad tradycją. Informacja, że Mundial 2022 odbędzie się zimą rozpaliła piłkarską Europę. I trudno się dziwić. Światowa federacja piłki nożnej poszła po bandzie. Odpaliła kilka ładunków atomowych i zapomniała kogokolwiek o nich poinformować. W czasach 'Zimnej Wojny' rozpocząłby się w tym momencie jądrowy holocaust, w futbolu skończyło się na kilku telewizyjnych protestach. FIFA jest niezależna, robi co chce, bierze kasę skąd chce, a jak komuś podobny scenariusz się nie podoba: droga wolna. Problem w tym, że jest jedyna. A jak mówią: ma bezrybiu i rak ryba.

Teoretycznie sprawa jest prosta. Klimat to jedna z prostszych dziedzin nauki: zimą jest zimno, latem ciepło, a w niektórych rejonach świata - takich jak Katar - wręcz nieznośnie gorąco. Jesienią 2022 przerwane więc zostaną na chwilę wszystkie rozgrywki, sportowcy pojadą na Mundial i po miesiącu uganiania się za futbolówką wrócą do swoich klubów. Kibice wypocą w zimowych warunkach mniej kilogramów, wydadzą więcej pieniędzy, a poziom sportowy poszybuje w górę. I wszystko to ku uciesze bogatych przyjaciół znad Zatoki Perskiej.

>>>Mundial 2022 przełożony? Wyjaśniamy o co chodzi!

Nie ukrywajmy, zimowe rozwiązanie ma swoje dobre strony. Przede wszystkim wypoczęci będą piłkarze. Dwa miesiące gry w klubach nie wypompuje ich do granic możliwości. Dla kibiców to niemal zbawienie. Tacy Anglicy: jak szybciutko wrócą na Wyspy, przestaną marudzić o wyczerpujących rozgrywkach. Po prostu okażą się beznadziejni. Mundial ominie też mniej gwiazd. Większość przedmundialowych urazów wynika z nadmiernej eksploatacji organizmu, co w listopadzie zdarza się tylko Patrykowi Małeckiemu i reszcie ekstraklasowej bandy, ale nie profesjonalnym sportowcom. A im więcej sław, tym więcej bohaterów: to oznacza emocje.

Poza tym Katar śpi na ropie. Ropa to pieniądze - cały tankowiec euro i dolarów. A kasa to: perfekcyjna organizacja, stadionowe dzieła sztuki, zapierająca dech w piersiach infrastruktura, brak kolejek i odpowiedni poziom telewizyjnych transmisji. Innymi słowy, tylko lecieć i poczuć na własnej skórze. Albo siadać i oglądać. W 2022 może już nie być różnicy - 8 lat temu dobry telefon miał kamerę, dzisiaj zastępuje komputer.

>>>Mundialowa afera trwa: zobacz nasz komentarz!

Problem w tym, że sekretarz generalny FIFA Jerome Valcke wypalił - kolokwialnie rzecz nazywając - jak dzik w sosnę. Zacznijmy od tego, że piłkarski championat to nie jest wyprawa na obóz wędrowny. Trzeba ściągnąć piłkarzy, potrenować, rozegrać sparingi - trzy tygodnie wyjęte z piłkarskiego życiorysu. FIFA podała wstępnie, że Mistrzostwa Świata można rozpocząć na przełomie listopada i grudnia. I mamy zgrzyt. Jak w listopadzie, to przyszli polscy piłkarze mogą zacierać rączki. Na Mundial i tak najpewniej nie pojadą, a jakby się postarali, zaocznie - przy indywidualnym toku studiów - mogliby obronić tytuł magistra. Zaczynasz latem, kończysz w październiku, a na murawy wracasz wczesną wiosną. Nic tylko szukać nocnych uciech. Albo się uczyć. Jeszcze ci za to zapłacą.

Grudzień to już w ogóle idea godna najbardziej irracjonalnych pomysłów rodem z CIA. Amerykanie wydawali miliony na tresowanie 'podsłuchujących' kotów [zwierzę miało się zakraść na teren wroga i - wyposażone w specjalistyczną aparaturę - nasłuchiwać, nie wzbudzając niczyich podejrzeń. Niestety, bohatersko poległo na pierwszej ulicy, pod kołami rozpędzonej ciężarówki], a FIFA rusza na batalię ze związkami narciarskimi i kościołem.

>>>Potworna kontuzja: nie uwierzysz...

Sporty zimowe czeka prawdziwa katastrofa. Sponsorzy żądają oglądalności i zainteresowania. Wątpliwe, że znajdzie się wielu fanatyków gotowych odpuścić piłkarskie emocje, na rzecz rywalizacji kilku ryzykantów, fruwających na nartach po 200 metrów. Biegi narciarskie, alpejczycy, bobsleje, curling to miła rozrywka na długie zimowe wieczory, ale głównie dlatego, że innych w tym okresie po prostu nie ma. FIFA tymczasem chce przekraczać niewidzialne granice i przejmować niedostępny wcześniej rynek. A na każdej wojnie są ofiary. I nawet jak wygra futbol, to wykrwawią się na tym wszyscy. Taki paradoks.

Tym bardziej, że grudniowy Mundial koliduje z Bożym Narodzeniem. Ilu będzie chętnych do spędzania ich w dalekim Katarze? Ateizacja Europy to fakt, co nie zmienia faktu, że święta to przede wszystkim tradycja. Można wybrać się kilka kilometrów na stadion, obejrzeć w Boxing Day spotkanie Premiership, ale trudno oczekiwać, że całe tłumy porzucą rodziny i pojadą dopingować swoich rodaków. A to oznacza, że pomysł FIFA wyśmieje Stary Kontynent oraz obie Ameryki. Zostaną Japończycy i jak nie zaczną ich wcześniej zwozić pociągami, stadiony mogą zaświecić pustkami.

>>>Borussia rusza do ofensywy? Pierwszy cel: Real Madryt!

Cała afera ma jednak inne podłoże. Europa umiera i - wbrew temu co twiedzą fachowcy - kryzys objął też futbol. Stary Kontynent traci na znaczeniu. Staliśmy się skansenem dawnej potęgi. Została marka i struktury, ale źródło pieniędzy i władzy odfrunęło na wschód. Nie da się zbudować FC Barcelony na pustyni, ale można przejąć jej historię i bawić się na obcej ziemii. Różnica kilku godzin lotu. Pozostaje stawiać warunki. Odebrać Katarczykom Mundial? Jak się obrażą, najpierw uciekną gwiazdy, potem pogrążymy się w spirali długów, a na koniec pozostanie posprzątać zgliszcza i powspominać lata wielkości.

Nie dziwimy się światowej organizacji. Arabowie wpompowali w światowy futbol miliardy. W zamian dostali miesiąc sportowych emocji. To chyba uczciwy deal. Teraz FIFA musi się martwić. Problem w tym, że koledzy Blattera potrafią tylko zarabiać pieniądze. Przy stole dyplomacyjnym przypominają somalisjkich piratów, wygrażających karabinem maszynowym do wycelowanych dział okrętowych.

Nasi Partnerzy polecają

Najnowsze

Materiał sponsorowany