80 milionów euro klauzuli. Wiadomo - obiegowa opinia mówi od lat, że kluby La Liga wpisują zaporowe ceny, żeby odstraszyć ewentualnych zainteresowanych. Ale czy w dobie szalonych transferów De Bruyne i Martiala w Anglii (kolejno – 55 i 35 milionów funtów, z możliwością urośnięcia kwoty do 58 milionów) ewentualne 80 baniek może odstraszyć największych tuzów? Niekoniecznie. Kolejka już dawno zdążyła się ustawić. Na pierwszym planie Chelsea, czemu nie można się dziwić. "The Blues" już latem mu się przyglądali, a przy obecnych wynikach - Mourinho pogada pewnie z Abramowiczem o zimowym wydatku. O ile tylko do gry na poważnie nie wkroczy Real Madryt. Florentino Perez nic sobie nie robi z tego, że nie udało mu się wyhaczyć z "Atleti" Aguero czy Forlana. Tym razem postawił sobie poważną misję.
"El Chiringuito TV" (730 tysięcy fanów na Twitterze) informuje, że prezydent "Los Blancos" wydał już rozkazy. Griezmann ma zostać rozłożony na czynniki pierwsze przez klubowych specjalistów, ale próżno szukać rys w jego życiorysie. Jedyna to chyba fakt, że... 24-latek mógłby lepiej dośrodkowywać, bo o to miały w ostatnich dwóch sezonach pretensje hiszpańskie gazety. Znając jego moc, tylko z dziennikarskiego obowiązku dodamy, że w plotkach przewijają się jeszcze nazwy "Manchester United" i "Arsenal". Ponoć gotowe do historycznych transakcji.
Cała ta klauzula to nie jedyne zaskakujące liczby w CV francuskiej gwiazdy marki Puma. Gdzie nie spojrzeć - cyferki szokują. Poprzedni sezon? 37 meczów, 22 bramki. Facet z rocznika 1991 (tak na marginesie - mistrz Europy U-19) jeszcze na dobre nie przywitał się z europejskimi boiskami, bo zaledwie gra od jednego sezonu w czołowym klubie. Wcześniej był w Realu Sociedad, zespole, który wyciągnął go z Francji. Miał tam zostać na tydzień na zwykłe teksty, bo rodzina była niechętna, by opuścił szkółkę UF Mâconnais. Potem stanęło na kolejnych „siódmych dniach”. Skończyło się na pięciu latach na Estadio Anoeta. Złote dziecko wyjeżdżało z klubu za 30 milionów euro do Madrytu. Chociaż może nie takie dziecko, skoro sam powiedział "przyjechałem tutaj jako chłopiec, a wyjeżdżam jako mężczyzna".
Los to figlarz, więc zaledwie parę dni temu Francuz skarcił byłych kolegów z Sociedad solowym rajdem przez niemal połowę boiska. Dodajmy - rajdem zwieńczonym wspaniałym lobem. Atletico wygrało 2:0, a skromny napastnik (dąży do tego, żeby go tak nazywano, mimo gry w pomocy w przeszłości) wybąkał tylko dla gazety "AS": - „Nigdy nie będę cieszył się z trafienia przeciwko klubowi, który dał mi wszystko”.
Skromność. Kolejny atut po doskonałym wykończeniu, utrzymywaniu się przy piłce, grze głową... Jeśli ktoś pomyśli, że to mało, niech spojrzy w jedenastkę zeszłego sezonu La Liga. Griezmann zajmuje tam miejsce także jako triumfator dwóch edycji nagrody dla gracza miesiącu - w styczniu i w kwietniu. Eldorado nie dobiega końca, bo marketingowym zwieńczeniem poprzedniej kampanii jest wylądowanie na okładce gry FIFA 16. Zastąpił tam swojego kumpla Karima Benzemę. Bratu Griezmanna nie spodobało się jednak, że Antoine otrzymał 83 punkty umiejętności. Wyśmiał to roześmianymi emotkami na Twitterze.
Głupio uciekać się do starych przysłów typu "Co się odwlecze...", ale to leży jak ulał. Bo Griezmann w tym sezonie rozwija się tak, że w przyszłym roku będzie jednym z najlepszych graczy w wirtualnym świecie piłkarskim. W rzeczywistym stanie się to zdecydowanie szybciej.
Antoine Griezmann - człowiek z klauzulą, która zamiast odstraszać… zacznie zachęcać
Monstrum. Gigant. Człowiek, który rośnie w oczach. Gość, którego brat obraził się na EA Sports, bo Antoine Griezmann otrzymał w nowej odsłonie FIFA 16 "tylko" 83 punkty umiejętności. Francuz to - posługując się terminem z innej kultowej futbolowej gry (Football Manager) - absolutny wonderkid, który długo nie usiedzi i tak w bardzo mocnym Atletico Madryt. A nie są to wnioski wyciągane wyłącznie na bazie popisów tego sezonu, w którym zdobył już 6 bramek.