Beata Maciejewska-Welfle zmarła w nocy z 30 listopada na 1 grudnia. Informację tę potwierdziła rodzina byłej mistrzyni Polski w konkurencji Fukogo w rozmowie z portalem bilgoraj.com.pl. Wojowniczka cierpiała na guza mózgu i leczyła się niekonwencjonalnie za zachodnią granicą Polski. - Beata po powrocie z leczenia w Niemczech zachorowała na zapalenie płuc i znów znalazła się w szpitalu. Rokowania były złe. Później trafiła do hospicjum aż tej feralnej nocy zmarła - powiedział członek rodziny Maciejewskiej-Welfle.
Zawodowo 31-latka poświęciła się karate. Oprócz wyżej wspomnianego mistrzostwa zdobyła także brąz w konkurencji Enbu. Skończyła AWF w Poznaniu. Jej pasję podzielał mąż Jacek. Oboje byli instruktorami w gdyńskim Klubie Karate Tradycyjnego "Kuro-obi". Para doczekała się także dziecka, które wychowywało się w cieple rodzinnego domu. Niespełna dwuletni synek Julek zapewne jeszcze nie wie jaka tragedia dotknęła jego i ojca. Jacek Welfle w ostatnich tygodniach życia żony robił wszystko, co mógł. Nie tylko starał się wspierać rodzinę finansowo, lecz także dodawał sił małymi gestami. Wystarczy wspomnieć o przebiegniętym Półmaratonie Gdańskim. Start zadedykował właśnie ukochanej, a na mecie wraz z synkiem sfotografował się w koszulkach z napisem: "Beatko, kocham Cię. Walcz!".