Dla zawodników tego formatu nie ma właściwych określeń, bo w całej historii lekkiej atletyki podobnych fenomenów było zaledwie paru: Jesse Owens, Carl Lewis, Sergiej Bubka... Energicznie przesuwają granice ludzkich możliwości, do których potem latami próbują dojść inni. 10,58 na 100 m i 19,19 na 200 stawiają Usaina Bolta wśród największych. A przecież widać było, że to nie koniec jego możliwości!
W cieniu wielkiego wyczynu Jamajczyka toczyły się inne wydarzenia dnia na MŚ w Berlinie. Publiczność niemiecką elektryzował finał skoku wzwyż. Oczekiwany pojedynek Blanki Vlasić z Ariane Friedrich zamienił się w walkę trójki, bo między dwie rywalki wtrąciła się Anna Cziczerowa. Wygrała Chorwatka - 2.04, srebro przypadło Rosjance, a brąz Niemce - po 2.02.
Zaskoczeniem był finał na 400 m ppł kobiet, wielka faworytka Lashinda Demus została w nim wręcz zdeklasowana przez Jamajkę Melaine Walker - 52,42.
Artur Noga odpadł w półfinale 110 m ppł, za to swobodnie z rezultatem 75,54 do sobotniego finału rzutu młotem awansowała Anita Włodarczyk. Rzucała swobodnie i spokojnie. Widać było, że jest w świetnej formie. Szanse na siódmy medal tfu-tfu... lepiej nie kończyć.
Tak Bolt ustanowił swój niesamowity rekord: