Niewiele ponad 180 cm wzrostu, szczupły, żylasty, oszczepnikiem został...przez dziedziczenie. Oszczepem rzucał bez większych sukcesów jego ojciec Jaroslav, a także – z niezłymi wynikami – matka Jana. Młody Honza Żelezny chciał grać w piłkę ręczną, ale kiedy jako 15-latek rzutem piłki złamał koledze szczękę (!) dał się przekonać by swój talent rzutowy wykorzystać inaczej.
Po pobiciu rekordu świata jako 22-latek pojechał na igrzyska do Seulu. Prowadził do ostatniego rzutu ostatniej kolejki, lecz wtedy o 16 cm dalej miotnął oszczepem Fin Tapio Korjus.
Wściekły Jan Żelezny wrócił do kraju zwanego wówczas Czechosłowacją i przestał na pół roku treningów. W roku 1989 przyplątała mu się groźna kontuzja, pęknięcie jednego z kręgów. Kompletnie nieprzygotowany Żelezny wyjechał na igrzyska do Barcelony i...został mistrzem olimpijskim. Sukces ten powtórzył w roku 1996 w Atlancie i 2000 w Sydney.
Jest jedynym oszczepnikiem w historii z trzema złotymi medalami i żałuje, że uciekł mu czwarty, bo wyrównałby rekord dyskobola Ala Oertera, który złoto zdobywał czterokrotnie (1956 – 1968).
Zawodnika, który 52 razy posłał oszczep poza granicę 90 m i do dzisiaj jest rekordzistą świata – 98,48 m – nieustannie nękały kontuzje i urazy. Żelezny z nazwiska i żelazny z racji nieprawdopodobnej siły, stale podlegał „korozji”, a mimo to nie chciał zejść z rzutni aż do roku 2002, kiedy operowano mu plecy (usunięcie narośli) i chyba spaprano zabieg.
Jan Żelezny, ku uldze konkurentów, których niezmiennie wyprzedzał, zszedł z rzutni. Pracuje w MKOl. , jest także sędzią w rzutach oszczepem. Jego decyzji nie podważa nikt.