Tego przynajmniej może domagać się UEFA, która warszawian w tej edycji europejskich pucharów już karała. Podczas spotkania z The New Saints delegat europejskiej centrali dopatrzył się na jednym z transparentów czcionki, która jednoznacznie kojarzyć się miała z symboliką nazistowską. Od kary - zakładającej zamknięcie 'Żylety' - klub próbował się odwołać, ale ostatecznie w starciu z Mistrzami Rumunii najzagorzalsi fani musieli przenieść się na inne sektory. Wciąż nie zakończyło się natomiast postępowanie dotyczące zachowania kibiców warszawskiej drużyny w starciach z Molde. A Legioniści w stadionowej rywalizacji z Norwegami okazali się bezkonkurencyjni. W Skandynawii ponownie wsparli się symboliką nazistowską, a na starcie rewanżowe przygotowali krzyż celtycki, który na zachodzie uznawany jest za symbol rasizmu.
>>>Już dzisiaj losowanie fazy grupowej Ligi Mistrzów! Śledź wydarzenia z gwizdek24!
Teraz dodatkowo pojawia się problem ekscesów, do jakich doszło na trybunach podczas rywalizacji ze Steauą Bukareszt. Jeszcze przed pierwszym gwizdkiem arbitra fani warszawskiej drużyny odpalili race, by później, już w trakcie zawodów, kilkukrotnie obrzucić murawę niebezpiecznymi przedmiotami. UEFA dodatkowo zarzuca organizatorom spotkania, że nie zagwarantowali kibicom możliwości bezpiecznego opuszczenia obiektu, co wskazywane jest zresztą jako problem permamentny na Łazienkowskiej. Ze wstępnych informacji wynika, że klubowi grożą za to spotkanie dotkliwe kary finansowe, dochodzące do nawet miliona euro.
Sternicy Mistrza Polski liczą się z konsekwencjami i mają nadzieję, że fani Legii sami zrozumieją, że swoimi działaniami przede wszystkim szkodzą klubowi. Bogdan Kuzio, odpowiedzialny na Łazienkowskiej za bezpieczeństwo, twierdzi wręcz, że nie ma sposobu by zupełnie wyeliminować recydywistów z polskich stadionów. Najlepszą stategią eliminacji stadionowej patologii mają być więc rozmowy z kibicami, którzy muszą w końcu zrozumieć, że na ich działaniach cierpi przede wszystkim klub.
>>>Dotkliwe kary za zamordowanie owcy? UEFA walczy ze stadionowym bandytyzmem!
Problemem Legii są też zapowiedzi wojewody Mazowieckiego, Jacka Kozłowskiego, który, podobnie jak UEFA, przymierza się do zamknięcia obiektu w Warszawie. Jak twiedzi Marta Lewicka, z biura prasowego wojewody, wszystko zależy od opinii policji. Jeżeli ta będzie negatywna, niewykluczone, że trybuny obiektu przy ulicy Łazienkowskiej przez kilka kolejnych tygodni będą świecić pustkami. A wraz z nimi kasa klubowa. W poprzednim sezonie, same tylko kary nałożone przez UEFA za sześć spotkań w eliminacjach LE, kosztowały warszawian 198 tys. euro.