Jerzy Dudek pędził kosmiczną corvettą 200 km/h

2011-09-05 4:00

15 000 koni mechanicznych, ryk silników, drifting, zawrotne prędkości, a w centrum tego wszystkiego Jerzy Dudek (38 l.). Na lotnisku na warszawskim Bemowie polski bramkarz ścigał się z samochodem potworem.

Pilotowane przez niego corvette 4x4 turbo przegrało z jet carem - autem napędzanym silnikiem odrzutowym.

"Super Express": - Piłkarz, golfista, czy kierowca wyścigowy? Kim jest teraz Jerzy Dudek?

Jerzy Dudek: - Mam wiele talentów, z których korzystam (śmiech). 20 lat poświęciłem piłce, omijało mnie wiele fajnych rzeczy. Teraz jest czas, aby posmakować tych wszystkich przyjemności.

- Samochody to twoja wielka pasja?

- Ogromna. Chyba nawet szybciej niż futbolem zainteresowałem się motoryzacją. Jestem teraz ambasadorem firmy Castrol, dzięki czemu mogę spróbować jazdy w najróżniejszych samochodach. Dziś ścigałem się na lotnisku i było niesamowicie. Wspaniałe uczucie zasiąść w tak szybkim samochodzie jak corvette 4x4 turbo.

- Nie bałeś się? Po kilku sekundach mieliście 200 km/h na liczniku...

- Obawy były minimalne. Kiedy przed wyścigiem stałem koło jet cara, ten wydawał przerażające dźwięki. Adrenalina na pewno była ogromna.

- Później był drifting...

- To jest to, co niedźwiadki lubią najbardziej (śmiech). Trochę poprzewracało w żołądku od tych wszystkich poślizgów i zakrętów, ale było świetnie. Szacunek dla kierowcy, z którym jechałem, bo dopiero teraz zobaczyłem, jak ciężko jest wykonać te wszystkie manewry. Mocno pracował kierownicą, a wskazówka obrotomierza skakała jak szalona.

- Co dalej z twoją karierą piłkarską?

- Jeszcze nie zdecydowałem. Na razie daję sobie czas na przemyślenie wszystkich spraw. Zobaczymy, czy wróci głód piłki. Na razie realizuję się w innych rzeczach.

Najnowsze