- To były cztery lata ciężkiej pracy. Tak naprawdę w sukces wierzyła garstka ludzi, a pozostali uważali, że porywamy się z motyką na słońce. Ale ci, którym wystarczyło determinacji, teraz zostali nagrodzeni - opowiada "Super Expressowi" Michał Listkiewicz.
Zdaniem Listkiewicza o sukcesie zadecydowała świetnie przygotowana oferta polsko-ukraińskiego sztabu.
- Wysłaliśmy pociągiem 400 kilogramów dokumentów. Uwierzył nam ówczesny premier Marek Belka, a potem gwarancji udzielili ministrowie. Na prezentację w 2006 roku nasi kontrkandydaci Włosi wysłali ładne dziewczyny i trochę wydawnictw, zaś od nas przyjechały trzy tiry. Trzeba było wyrzynać drzwi, bo eksponaty nie mogły przejść - wspomina Listkiewicz. Do EURO zostało 50 dni.