Auto Duńczyka stało w pit stopie w trakcie pierwszej sesji treningowej i w pewnym momencie doszło do nagłego wycieku paliwa. Kiedy obsługa wpychała bolid do garażu, pojawiły się płomienie. O pożar nie było trudno. Mimo że incydent wydarzył się przed południem, powietrze miało 34 stopnie, a temperatura toru dochodziła do 60 kresek.
Magnussen wyszedł z wypadku bez szwanku. Zareagował tak jak powinien, czyli natychmiast odpiął kierownicę i przy pomocy mechanika szybko wydobył się z ciasnego kokpitu.
Serwismeni wydobyli gaśnice i zdusili największe płomienie, ale paliwo wciąż wydobywało się z karoserii i ogień nie chciał gasnąć. Trzeba było wypompować całą benzynę, jednocześnie cały czas używając gaśnic pianowych.
- Spodziewałem się, że na torze Sepang będzie gorąco, ale że aż tak, to nie. Od razu usłyszałem przez radio komendę, by wyskakiwać z bolidu i dwa razy nie trzeba mi było tego powtarzać - opowiadał Magnussen.