Od początku spotkania lepszym zespołem była Francja. Samir Nasri, Karim Benzema i Franck Ribery atakowali z takim polotem, że po dryblingach i koronkowych wymianach podań między członkami tego magicznego trio angielscy obrońcy momentami nie wiedzieli, co się dzieje. Jednak kiedy na stadionie w Doniecku coraz bardziej pachniało golem dla trójkolorowych, do siatki trafili... wyspiarze, a konkretnie Joleon Lescott. Anglicy wykorzystali swoją najgroźniejszą broń - stałe fragmenty gry. W 30. minucie Steven Gerrard dośrodkował w pole karne, a tam najwyżej wyskoczył obrońca Manchesteru City i strzelił głową do siatki.
Podopieczni Hodgsona na to prowadzenie nie zasłużyli i już 8 minut później sprawiedliwości stało się zadość. Po pięknej akcji Francuzów Nasri uderzył tuż przy słupku i było 1:1.
Druga połowa to wymiana ciosów. Dużo więcej wyprowadzili Francuzi, którzy oddali aż 15 celnych strzałów (Anglicy odpowiedzieli zaledwie jednym). Jednak Hart nie dał się pokonać i skończyło się podziałem punktów.