"Super Express": - Jak się pan czuje? Bo z Tunezji napływały niepokojące informacje.
Henryk Kasperczak: - Teraz ze zdrowiem już wszystko w porządku. Ostatnie badania wykazały, że organizm znów funkcjonuje jak trzeba. Ale było nieciekawie. Nigdy nie miałem tego typu dolegliwości, więc może trochę zlekceważyłem problem. Okazało się, że na stół operacyjny trafiłem w ostatniej chwili. Wcześniej pierwszy atak bólu przetrzymałem, ale drugiego już się nie dało znieść. Szpital, prześwietlenie i błyskawiczna decyzja - operacja, na otwartym brzuchu.
- Co się dokładnie stało?
- Wycięto mi woreczek żółciowy i wyciągnięto 80 kamieni, a raczej kamyczków. Lekarz powiedział, że to się tam gromadziło przez 30 lat.
- Było zagrożenie życia?
- Można powiedzieć, że moje życie było zagrożone, bo gdyby to wszystko "rozlało się" w organizmie, to byłoby nieciekawie.
Zobacz: Andrzej Iwan dla SE: Sześć dni leżałem w ŚPIĄCZCE
- Długo pan leżał w szpitalu?
- Dwa tygodnie. Ale już wyszedłem i wróciłem do tego, co kocham - do piłki nożnej. Jeżdżę po Tunezji i oglądam mecze, oczywiście pod kątem powołań do kadry. W marcu gramy mecze eliminacji Pucharu Narodów Afryki z Togo.
- Niedawno w Tunezji doszło do krwawych zamachów na cudzoziemców. Jak tam to teraz wygląda?
- Ludzie się boją, to widać. Ale prawdziwe efekty strachu zobaczymy dopiero latem, w szczycie sezonu turystycznego. Wtedy przekonamy się, jak wielu turystów powstrzymało się przed przyjazdem tutaj. Dla ekonomii Tunezji to wielki cios.
- W głosowaniu na piłkarza roku FIFA jako selekcjoner Tunezji na pierwszym miejscu umieścił pan Lewandowskiego. To był patriotyczny wybór?
- Głos Polski nie zawsze jest słyszalny w świecie. Kiedy więc mogę pochwalić rodaka, to robię to, bo powinna nas obowiązywać polska solidarność. Robert miał wyjątkowy rok, należało to docenić. Ostatecznie był czwarty, ale uważam, że za 2016 może się przesunąć co najmniej o jedno miejsce w górę.
Robert Lewandowski i jego luksusowy DOM na Warmii. Zobacz, jak mieszka gwiazdor! [ZDJĘCIA ZE ŚRODKA]