W środę ciężki wypadek miał Szwajcar Beat Hefti (32 l.). Jeden z faworytów bobslejowych dwójek po wywrotce uderzył głową o ścianę toru i rozharatał sobie nogę. Stało się to na niesławnym zakręcie "50-50". Lekarze długo kręcili głowami na urazami doświadczonego zawodnika nim wypuścili go ze szpitala. Hefti to nie jest zawodnik niedoświadczony, a mimo to tor w Whistler okazał się dla niego zbyt niebezpieczny.
Przeczytaj koniecznie: Pochowali Kumaritaszwiliego
Wkrótce po Szwajcarze w zagrożeniu życia znalazł się Australijczyk Duncan Harvey. Wyrzuciło go na piątym zakręcie, z wielką siłą uderzył o lód plecami. Na szczęście kręgosłup Harveya to wytrzymał, ale zawodnik jest doszczętnie porozbijany.
Po nim przyszła pora na Łotyszów. Bardzo dobra czwórka ze sternikiem Janisem Minisem miała wywrotkę. Dwaj załoganci Daumants Dreiskens i Oskars Melbardis wyszli z wypadku z zerwanymi ścięgnami i podejrzeniem pęknięcia żeber. Łotysze wygrali w Whistler zawody Pucharu Świata, więc myśleli, że ten tor znają.
Kanadyjczycy obiecują, że po igrzyskach dokonają przebudowy toru-mordercy. Szkoda, że nie przed...
Czy śmierci Gruzina można było uniknąć?
Vancouver: Kolejne ofiary morderczego toru
2010-02-26
19:39
Śmierć Nodara Kumaritaszwiliego położyła się czarnym cieniem na igrzyskach w Vancouver. Tor saneczkowo-bobslejowy jest nadal niebezpieczny.