New England Revolution wyjazdowy mecz przeciwko Columbus Crew rozpoczęli doprawdy znakomicie, po 30 minutach prowadzili bowiem już 2:0. Bramki dla gości zdobywali Tajon Buchanan oraz Gustavo Bou. Jeszcze przed przerwą gospodarze z Ohio za sprawą Gyasi’ego Zardesa zmniejszyli jednak straty. Ostatecznie spotkanie zakończyło się remisem, po przerwie padła bowiem jedynie jedna bramka. Trzeba przy tym wspomnieć, że był to gol iście kuriozalny!
Nieszczęśliwym zdobywcą bramki samobójczej okazał się środkowy obrońca, Andrew Farrell. Wszystko rozpoczęło się od długiego zagrania obrońcy gospodarzy w stronę bramki Columbus Crew. Farrel odwrócił się do górnej piłki, która trafiła go w głowę, zupełnie myląc golkipera Matta Turnera, który zdążył już wyjść do tego zagrania. Gdyby tego było mało, obaj zawodnicy rozpaczliwie ruszyli w stronę futbolówki, próbując zapobiec utracie gola. Farrell’owi nie udało się jednak trafić w futbolówkę, a Turner zrobił to na tyle nieszczęśliwie, że… nabił swojego klubowego kolegę. Piłka ostatecznie przekroczyła linię bramkową, a obie drużyny musiały podzielić się punktami.
Amerykańska MLS – wzorem NBA czy NHL – podzielona jest na dwie konferencje: Zachodnią oraz Wschodnią. Pierwsza z nich liczy 13 drużyn, druga – 14. New England Revolution pomimo straty punktów wciąż znajdują się na szczycie Konferencji Wschodniej. Podopieczni Bruce’a Areny w 12 spotkaniach zgromadzili 24 „oczka” i o 3 wyprzedzają drugie w tabeli Orlando City (mecz rozegrany mniej). Columbus Crew mają na koncie 16 punktów w 11 spotkaniach i zajmują 9. lokatę.