Miarczyński, aby zdobyć medal, musiał dopłynąć do mety trzy lokaty przed Niemcem Tonim Wilhelmem, który wyprzedzał go w klasyfikacji. I osiągnął to, dopłynął do mety jako czwarty. A Niemiec zagrzebał się w "ogonie" stawki. I tak rzutem na taśmę "Ponton" zdobył pierwszy w historii medal dla Polski w windsurfingu.
Zofia Klepacka miała za zadanie przegonić w medalowym wyścigu przynajmniej dwie z trzech rywalek, które stały jej na drodze do podium, w tym dwukrotną mistrzynię świata Izraelkę Lee Korsitz. I też jej się to udało. Ale nieoczekiwanie ze startu jako pierwsza wystrzeliła Ukrainka Masliwec. Gdyby na mecie była o dwie pozycje przed Polką, wyprzedziłaby ją w klasyfikacji generalnej. I tak się działo aż do ostatniego znaku zwrotnego! Dopiero wtedy Ukraince zabrakło wiatru w żaglach i spadła na drugą pozycję, tracąc medal na rzecz Polki. Z frustracji Masliwec złożyła po wyścigu protest zarzucając Klepackiej nieprawidłowości sprzętowe. Jury odrzuciło zarzuty Ukrainki i nie zabrało medalu naszej żeglarce.
Sukces Klepackiej to zasługa jej samej. Widząc, że medal jej się wymyka, na początku ostatniego z trzech okrążeń zaryzykowała, pożeglowała w inną stronę niż rywalki. I tam polska "Czarodziejka wiatru" znalazła powiewy, które wyprowadziły ją z piątej na bezpieczną trzecią pozycję, tuż za Olhę Masliwec.
Dwa olimpijskie krążki w jednym dniu to tyle samo, ile wywalczyli polscy żeglarze przez poprzednich kilkadziesiąt lat olimpijskich startów.