"Super Express": - Jakich się pani spodziewa wyników?
Justyna Kowalczyk: - Dopiero po tym starcie będę wiedziała, w jakim jestem punkcie przygotowań. Po testach medycznych, które wykonałam w Warszawie, wydaje się, że wszystko jest w porządku.
- Czyli jest już pani po wakacjach?
- O wakacjach rozumianych jako leżenie na plaży nie ma w ogóle mowy. Co najwyżej mam chwilę, by na kilka dni wpaść do rodzinnego domu. Na szczęście ja bardzo lubię ciężko pracować. Chcę zrobić wszystko, by dobrze przygotować się do sezonu.
- Czego pani oczekuje po tym olimpijskim sezonie?
- Żeby nie był gorszy od poprzedniego. Chciałabym przełamać fatum, które ciąży na narciarzach, że jeśli się miało bardzo dobry sezon przedolimpijski, to ten następny jest słabszy. Konkurencja wśród biegaczek jest ogromna, dlatego nie myślę o konkretnych medalach. Dwa udane biegi będą mnie już naprawdę cieszyły. Oczywiście myślę o tych najważniejszych, na igrzyskach olimpijskich (śmiech).
- A uda się jeszcze przed startem sezonu obronić pracę magisterską na katowickiej AWF?
- Bardzo mi na tym zależy. Napisałam pracę z teorii ruchu o obciążeniach treningowych i ich wpływie na organizm. Byłoby fajnie, gdybym do października się obroniła.