Maciek Dobrowolski

i

Autor: Artur Hojny

Maciek Dobrowolski: Za kratkami najbardziej brakowało mi Legii

2015-10-05 10:36

Maciej Dobrowolski, kibic Legii i pracownik firmy deweloperskiej, został aresztowany tuż przed EURO 2012 na podstawie zeznań świadka koronnego (zarzuty dotyczą handlu narkotykami). Teraz po spędzeniu bez wyroku czterdziestu miesięcy w areszcie wyszedł na wolność i chce rozpocząć nowe życie.

- Super Express: Aż 40 miesięcy potrzebował sąd, żeby wyrazić zgodę na zwolnienie cię z aresztu.

-Maciej Dobrowolski: Nareszcie jestem po tej stronie. To wszystko dociera do mnie powoli. Bardzo się cieszę, ale uczucie wielkiej radości miesza się z tym, że gdyby nie cała nagonka medialna i akcja „Uwolnić Maćka”, to prawdopodobnie dalej siedziałbym w więzieniu. Najsmutniejsze jest to, że w cywilizowanym kraju w środku Europy można kogoś zamknąć na 3,5 roku opierając się na pomówieniach jednej osoby. To jest przerażające, bo wielu chłopaków będących w takiej samej sytuacji jak ja, pozostało tam, po drugiej stronie muru.

- Nie żałujesz kontaktu z Haniorem?

- Nigdy nie wyparłem się tego, że jechaliśmy razem do Holandii. Powiedziałem to od razu, jak tylko mogłem. Razem z nim jechałem, ale nie mam nic wspólnego z żadnymi historiami narkotykowymi. Przecież ja wtedy pracowałem na normalnej umowie w firmie deweloperskiej, nie miałbym czasu na takie rzeczy. Chciałem nawet poddać się badaniu wariografem, aby udowodnić, że to, co mówił „Hanior” to głupoty. Dodam też, że, kiedy  on siedział w więzieniu, ja pracowałem w „Naszej Legii” i byłem z jednych, którzy przepisywali pozdrowienia dla niego, które przychodziły do redakcji. A on teraz odwdzięcza się pomówieniami...

- Po tym, jak sąd wielokrotnie przedłużał ci areszt, w jakiś sposób odliczałeś sobie czas do wyjścia? Znaczki w kalendarzu, wzory na ścianie?

- Nie, nie. Na jednym z widzeń mama prosiła mnie, żebym nie porobił sobie tylko żadnych wzorków na twarzy. Wytłumaczyłem jej, że tatuaże, palenie, czy picie kawy to są wszystko medialne historie. Nikt nie narzuca tego z góry. Czytałem książki, żyłem normalnie. Nawet wbrew prokuraturze i sądowi, którzy nazywali mnie tłumaczem, chciałem zacząć uczyć się języka holenderskiego. To trochę czarny humor, ale mnie to śmieszyło.

- Jak wypłynęło to na Twoje życie?

- Przez te 3,5 roku wiedziałem, że spotyka mnie krzywda, ale starałem się nie załamywać i funkcjonować normalnie. Pomagało mi w tym wsparcie mojej rodziny, moich braci legijnych. Dzisiaj patrzę na to w ten sposób, że ta sytuacja otworzyła mi oczy na wiele spraw, o których mógłbym nie pomyśleć na wolności. Po Euro 2012 miałem ustalony termin ślubu, jak mnie zatrzymano, odeszła ode mnie narzeczona. Być może nie była mi pisana. Poznałem też, kto jest moim prawdziwym przyjacielem. Można powiedzieć, że więzienie było dla mnie lekcją pokory. Tak musiało być i tyle.

- Czego, poza wolnością brakowało ci najbardziej?

- Najbardziej brakowało mi Legii. Śmiałem się nawet, że będąc na wolności, na mecze Legii jeździłem po największych wsiach. A za kratami o zdobyciu przez „wojskowych” mistrzostwa Polski dowiedziałem się z paska w jednym z kanałów informacyjnych. Nawet jak oglądałem mecze, kiedy pokazywano trybuny, starałem się wypatrywać znajomych.

- Zdecydowałeś się też wytoczyć proces pani sędzi.

- To jest oddzielny temat. Przecież tej pani wytoczyłem proces o ograniczenie moich dóbr osobistych. Chodzi tu na przykład o ograniczanie widzeń. Ciężko teraz mówić o jej bezstronności, skoro jesteśmy skonfliktowani. W jaki sposób ona może mnie teraz sprawiedliwie oceniać? W ogóle to, czego dowiedziałem się o polskim wymiarze sprawiedliwości, to jest przerażające. Jednego razu na uzasadnieniu przedłużenia aresztu przeczytałem nawet, że to ja poinformowałem media o moim zatrzymaniu. Dla pani sędzi najlepiej byłoby, żeby nikt nic nie mówił, a ona mogła sobie działać bezkarnie.

- A jak wyglądają Twoje pierwsze dni na wolności?

- Wszystko jest w pewnym sensie nowe. Cieszę się zielenią, podziwiam jak pozmieniała się Warszawa. Mam problem z obsługą telefonu. Oczywiście zachwycam się też dziewczynami, które chodzą po ulicy, no cóż, żony szukam.

- Jedną z pierwszych rzeczy, jaką zrobiłeś po wyjściu, to... poszedłeś na mecz Legii.

- To jest moje życie. Od momentu urodzenia Legia towarzyszy mi na każdym kroku i wiem, że przy tej Legii umrę. Moi przyjaciele to legia, a stadion przy Łazienkowskiej 3 jest moim domem.

Najnowsze