W Polsce pojawił się w 1999 roku jako 16-latek i reprezentant Etiopii na MŚ kadetów. Poprosił o azyl polityczny.
- Bo w kraju trwała wojna, a ja nie miałem tam dobrych warunków do uprawiania sportu - wspomina. - Nie żałuję, że trafiłem do Polski, chociaż w sporcie jak dotąd nie ułożyło mi się tutaj tak, jak chciałem.
Od lat mieszka i trenuje w Warszawie. Myśli w ojczystym języku amharskim, ale mówi poprawną polszczyzną. Jest wyznania prawosławnego. W roku 2003 dostał polskie obywatelstwo. W Polsce mieszka także jego etiopska żona Birtukan Negash.
- Dzięki Bogu, przez tyle lat nie mieliśmy w Polsce żadnych problemów jako Afrykanie - mówi z zadowoleniem Shegumo.
Nie było wielkich sukcesów na bieżni, więc nie było znaczących dochodów. W 2007 roku Yared przerwał sportową karierę. Wyjechał do Anglii jak setki tysięcy innych Polaków.
- Miałem kłopoty finansowe z utrzymaniem siebie, żony i rodziców w Etiopii, którym także pomagam, nie kryję. - Zmusiło mnie to do emigracji zarobkowej na trzy i pół roku. Pracowałem na wózku widłowym jako pakowacz i jako ochroniarz - wymienia. - Zamierzałem zarobić i wrócić do sportu.
Rok temu Shegumo wrócił do biegania. Eks-rekordzista Polski w maratonie Antoni Niemczak zaprosił go na treningi do swojego ośrodka w stanie Nowy Meksyk i rozpisał mu program przygotowań do maratonu. Finansowo wspiera go warszawski biznesmen Jacek Podoba. Tegoroczny debiut dał Yaredowi wspomniany tytuł w czasie 2:15.19 godz., chociaż nie poszło tak łatwo.
- Na 37. kilometrze złapały mnie bóle łydek. Musiałem zwolnić. Myślałem, że to skurcze, ale to było naderwanie mięśni. Wynikło z techniki biegania przeniesionej z bieżni, a nieodpowiedniej na szosie. Ale spodobało mi się bieganie na takich dystansach. Chcę się przygotować do mistrzostw świata 2013 w Moskwie - deklaruje ciemnoskóry Polak.