- Strasznie się cieszę z tej nominacji, bo Adam to po prostu mój przyjaciel i superkolega, z którym przeżywaliśmy najlepsze chwile i największe dramaty – mówi nam „Kolba”. – Przyjaźnią się też nasze rodziny. Adam był świadkiem na moim ślubie. Do dziś dzwonimy do siebie po dwa – trzy razy w tygodniu. A że bliska jest koszula ciału, to odczuwam jego awans trochę jak swój (śmiech).
W łódce Korol był szlakowym, czyli tym z przodu, który pilnuje toru jazdy i tempa. Kolbowicz siedział jako trzeci i pilnował rytmu wiosłowania.
Igrzyska Europejskie: Marta Walczykiewicz ze złotem w K1!
- Jego cechy to konsekwencja, upór, wielka pracowitość i realizacja planów w stu procentach – chwali Adama Korola jego przyjaciel. – Tylko że musi mieć dobry plan. Bo potrafi wykorzystać wiedzę innych. Oby tylko nie nadużył swojej władzy wobec podwładnych niższego szczebla. Ale to się raczej nie zdarzy. A w ogóle urodzony jest chyba pod szczęśliwa gwiazdą i fajnie mu się w życiu układa.
Przyjaźń rodziła się podczas obozów treningowych i zawodów, gdzie dzielili hotelowe pokoje. - Mieliśmy bardzo zbliżone zainteresowania. Chociażby książki. Wszelkie. Jak jeden z nas kończył czytać jedną, to oddawał drugiemu. I tak na zmianę. Słuchaliśmy też tej samej muzyki, najchętniej elektronicznego popu, choćby zespołów Depeche Mode czy Camouflage. Ale przede wszystkim uwielbialiśmy trenować i byliśmy w treningu bardzo uczciwi, rzetelni. Dzisiaj żywioł Adama to bieganie, także w maratonach.
Marek Kolbowicz też ma pewne doświadczenia polityczne: jest członkiem Rady Miasta w Szczecinie. Może dlatego nie żałuje Adama, że ten rzucił się na głęboką polityczna wodę nie mając większego doświadczenia. - Nie konsultował ze mną tego kroku. Ale nawet gdyby mnie zapytał, chyba po raz pierwszy bym mu nie poradził. To trzeba przemyśleć z najbliższymi. Tyle że takiej propozycji po raz drugi pewnie się nie otrzyma…