Weekend na południu dał mi wiele do myślenia. Kilku kibiców rozpoznało mnie na gali bokserskiej w Rzeszowie. "Patrz, Listkiewicz" - mówi jeden. "To on jeszcze żyje?" - zdziwił się inny. Moim sześćdziesięcioletnim rówieśnikom przypomnę dla pocieszenia, że Kopernik, Mickiewicz i Piłsudski nie żyją naprawdę, ale wciąż ich kochamy.
Bokserska gala była ciekawym doświadczeniem dla takiego jak ja profana. Fani tej dyscypliny to ciekawy narodek. Płacą 500 zł za bilet, jadą wiele godzin, aby obejrzeć 3 minuty "walki". Do tego sędziowie przyznający zawsze zwycięstwo miejscowemu, choćby chłopak z Gabonu nie wiem jak się starał. Rekompensatą było obcowanie z "Diablo" Włodarczykiem. Facet ma nie tylko diabelski cios, ale też ciekawe poglądy poparte poczuciem humoru.
W weekend obejrzałem na żywo kilka meczów pierwszoligowych, a na deser spotkanie w reaktywowanej przez PZPN Centralnej Lidze Juniorów. Szczerze? Mecz nastolatków Sandecji z KSZO Ostrowiec był najlepszy.
Niech zatem żywi (w tym gronie "Miś z okienka" mimo wątpliwości panów w rzeszowskiej hali) nie tracą nadziei. Ci młodzi piłkarze nie zagrają na mundialu w Brazylii, ale już w Rosji czy Katarze - czemu nie?