„Super Express": - Czyżby spowszedniało panu zarządzanie polskim sportem?
Witold Bańka: - Ależ nie! Nadal pełnię funkcję szefa resortu, a wybory w listopadzie 2019 roku wypadają akurat na koniec kadencji parlamentu i rządu. Jeżeli zostałbym wybrany szefem WADA, nie wyklucza to pełnienia funkcji publicznych w Polsce. Tylko już nie jako szef resortu. Nie ukrywam, że mam poparcie sporej grupy ministrów sportu krajów Europy.
- Dlaczego chce pan zwalczać doping w sporcie?
- Bo zabija piękną ideę olimpijską, ideę czystej, zdrowej i szlachetnej rywalizacji. Dopingowicze to nie sportowcy, ale oszuści. Zależy mi na tym, by wyrzucić ich ze sportu. Nie ma innej drogi. A Polska jest dobrym przykładem intensyfikowania walki z dopingiem - przez akty prawne, powołanie agencji POLADA, zwiększenie liczby kontroli. Z kolei jako przedstawiciel WADA prowadziłem międzykontynentalne rozmowy z rządami krajów i ruchem olimpijskim, które doprowadziły do tego, że budżet agencji będzie zwiększany o 8 procent rocznie w latach 2019-2022.
- Mówi się, że problem dopingu w sporcie polega nie na tym, że on jest, tylko że nie daje się go wykryć...
- Nie chcę wchodzić w taką narrację. Wierzę, że jest wielu sportowców czystych i uczciwych. Jestem przekonany, że można skuteczniej walczyć z niedozwolonym dopingiem. Ale są też oszuści i nie wyeliminujemy dopingu w stu procentach, tak jak jak nie wyeliminujemy przestępstw w życiu społecznym. Ważne, by walkę z nim nasilać. Problem jest duży, ale WADA pokazała swoją skuteczność, choćby ujawniając słynny skandal w igrzyskach w Soczi.
- Jaki, pana zdaniem, procent sportowców stosuje zakazany doping?
- W Polsce mamy kilkadziesiąt przypadków wykrycia dopingu rocznie na prawie 4000 pobranych próbek. To pokazuje, że jest spora grupa sportowców uczciwych i czystych i że kontrole są skuteczne.
- Widzi pan szanse na to, by Rosja znów mogła występować w igrzyskach pod flagą narodową?
- Tamtejsza zawieszona agencja RUSADA musi przyjąć kryteria, według których będzie działać pod kontrolą WADA. Ale problem dotyczy też wielu innych krajów. Otóż około 10 procent medalistów igrzysk z Rio pochodzi z krajów, gdzie nie ma rozwiniętych systemów antydopingowych. Oni są praktycznie bez stałej kontroli. Chcę stworzyć system solidarnościowy, w którym bogatsze państwa pomagałby biedniejszym, co zapewniłoby pełniejszą kontrolę sportu.