"Super Express": - Może wystarczy już tych drugich miejsc?
Radosław Kawęcki: - Chyba naprawdę już dość. To przykre, że dotąd nie zdobyłem najcenniejszego trofeum. Ale dla mnie też duża mobilizacja, żeby wreszcie być najlepszym w swojej konkurencji.
- Boli jeszcze olimpijska porażka? (w Rio odpadł w eliminacjach na 200 i 100 m - red.)
- Zostało to w sercu, ale nie przeszkadza mi walczyć. Chcę sobie udowodnić, że to była wpadka, która mnie nie pokonała.
- Jest pan mocniejszy niż w poprzednich sezonach?
- Czuję, że jest lepiej. Mam 26 lat, pomaga mi doświadczenie, wiem, na czym stoję. Przybyło trochę masy mięśniowej. Nowe ćwiczenia stabilizacyjne na linach mają poprawić prędkość ruchów. Poprawiłem technikę, w tym nawroty. Nie jestem wprawdzie liderem tegorocznej tabeli, ale to się powtarza co roku. Nie można odsłaniać wszystkich kart.
- Przygotowaliście z trenerem Słomińskim tajną broń?
- To się okaże za kilka dni. Ale w Budapeszcie na pewno nie będzie tak jak rok temu w Rio.
- Na ile przegrana w Rio popsuła pańskie dochody?
- Stypendium trochę spadło, ale pozostał sponsor, KGHM. Może wkrótce dojdzie nowy... Natomiast sprzedałem forda mustanga. Nie z konieczności, ale dlatego, że przywiązuję się do kobiet, a nie do aut.
- Więc związek z Agatą Korc jest aktualny?
- Jest aktualny i to się nie zmieni. A pływak, gdy jest szczęśliwy, to jest szybki.