Jacek Berbeka (53 l.) na początku czerwca wyruszy z wyprawą na Broad Peak (8047 m n.p.m.), by odnaleźć ciała zaginionych kilka dni temu himalaistów - jego brata Macieja (59 l.) i Tomasza Kowalskiego
(28 l.) . - Obaj już na zawsze pozostaną na górze. Zostaną z honorami pochowani w jakiejś szczelinie - twierdzi przyjaciel Macieja Berbeki i jego towarzysz na Broad Peak przed 25 laty Aleksander Lwow (60 l.).
Lwow, który ma na koncie m.in. czterokrotne wejście na Mount Everest, uważa, że wyprawa ma bardzo duże szanse powodzenia, a z odnalezieniem ciał Polaków nie będzie specjalnych problemów. - Z orientacją w terenie nie będzie kłopotu. W drodze na Broad Peak są wytyczone ścieżki, które ograniczają ściany skalne. Tam trzeba będzie szukać chłopaków. Nikt nie zakłada sprowadzenia ich na dół, bo to byłoby niezwykle niebezpieczne dla alpinistów. Chociaż my w 1982 roku ściągnęliśmy z K2 ciało Haliny Kruger-Syrokomskiej. Ale to było niziutko, zaledwie 6700 m n.p.m., i do tego w lecie - opowiada himalaista.
To będzie pierwsza akcja na takiej wysokości w historii polskiego himalaizmu.
- W 2008 roku z Broad Peak sprowadzono zwłoki Austriaka Marcusa Kronthalera. Cała akcja została sfilmowana, a obraz obiegł wszystkie znaczące festiwale na świecie. Ekipa Jacka Berbeki będzie więc miała znakomity punkt odniesienia. Moim zdaniem wyprawa nie będzie zbyt liczna. Od 6 do 10 osób plus kilku Pakistańczyków do pomocy - mówi nam pan Aleksander. - Słyszałem już głosy, że wiele się mówi o Maćku, jakby zapominając o Tomku Kowalskim. Wiadomo, że ekspedycja będzie miała za zadanie dokonania pochówku obu chłopaków. Tu nie ma żadnych podziałów na my i oni. Po prostu głośniej jest o Berbece, bo z inicjatywą pójścia w góry wyszedł jego brat. Ale zapewniam, my nie zostawiamy swoich - twierdzi Aleksander Lwow.
- Tu chodzi o to, by zwłok naszych himalaistów nie odnaleźli uczestnicy jakiejś innej wyprawy. Żeby nie było sensacji, publikowania ich zdjęć. Stąd idea tego pogrzebu na Broad Peak. Jesteśmy to winni chłopakom - dodaje Lwow.
Ryszard Pawłowski, uczestnik ponad stu wypraw wysokogórskich: Trzymam kciuki, by znaleźli ciało Maćka
- Z tego, co wiemy, przynajmniej ciało Tomka Kowalskiego powinno zostać odnalezione. On doszedł do przełęczy, potem nie miał już sił, by dalej schodzić. Był skrajnie wyczerpany. I tam musiał zostać. Bardzo wątpliwe jest natomiast, by znalazły się zwłoki Maćka Berbeki. Prawdopodobnie wpadł w jakąś szczelinę śnieżną, która może mieć nawet kilkadziesiąt metrów głębokości. No chyba że się potknął i jego ciało zostało gdzieś na zboczu. Trzymam kciuki, żeby im się udało odnaleźć Maćka. Jacek Berbeka to bardzo doświadczony himalaista i dobrze, że zdecydował się na wyruszenie w góry, zorganizowanie pogrzebu chłopakom i upamiętnienie jakimś krzyżem czy tablicą tego tragicznego wydarzenia. Koszt wyprawy powinien być mniejszy niż standardowej ekspedycji wysokogórskiej. Choćby dlatego, że jej uczestnicy nie będą wchodzić na sam szczyt. Koszt przelotu, karawany, pozwolenia wejścia, zatrudnienia tragarzy i kucharza nie powinien przekroczyć 10 tys. dol. na osobę.