- Słowo mordka wcale mnie nie obraża - nawiązuje z uśmiechem Pyrek do reklamowych billboardów z jej wizerunkiem. -ĘBardzo miło być taką wizytówką mojego miasta. Ale jeszcze milej mi z tego powodu, że czuję, iż moja forma stabilizuje się na dobrym, wysokim poziomie.
- Ale pani najlepszy tegoroczny wynik (4,75 m tydzień temu) może nie wystarczyć do olimpijskiego medalu w Pekinie. Cała nadzieja w tym, że ma pani jeszcze jakieś rezerwy....
- Mam. Chcę spróbować teraz twardszych tyczek z wyższym uchwytem. Tutaj już skakałam na jednej z nich. Ale mam przygotowaną jeszcze jedną, dłuższą, specjalnie dla mnie. Może będę na niej skakać już w piątek, w Rzymie. Poza tyczkami pewne rezerwy widzę jeszcze w poprawieniu szybkości na rozbiegu.
- Po mityngu w Rzymie jedzie pani do Formii, by szlifować formę. Na... olimpijski medal?
- Chcę powalczyć o ten medal, ale nie spinam się tak, jak to było w Atenach. Wówczas medal był to dla mnie jak sprawa życia i śmierci, a gdy go nie zdobyłam, przeżyłam wielkie rozczarowanie. Boli do dzisiaj. Teraz chcę się bawić sportem, chcę, by skoki sprawiały mi radość.