- Jestem zdziwiony, wydawało mi się, że jesteśmy w dobrej komitywie - mówił nam "Ziółek", który nagle stracił szkoleniowca tuż przed planowanym wyjazdem na zgrupowanie do Kalifornii. Dziś trener Kaliszewski tłumaczy swoją decyzję.
- Nie pokłóciliśmy się z Szymonem, nie było gwałtownego zdarzenia, które by to spowodowało - mówi "Super Expressowi". - Główny powód to niedostateczne zaangażowanie Szymona w treningi. Nie może być tak, że trener chce bardziej niż zawodnik. W roku olimpijskim trzeba wszystko podporządkować. Tak nie było - dodaje Kaliszewski.
- A druga sprawa dotyczy mnie samego. Skoro trening jest wykonywany, a efekty zawodzą, to trzeba spojrzeć w lustro. Po prostu nie potrafiłem już zawodnika odpowiednio poprowadzić.
Po rozstaniu z trenerem Ziółkowski żali się, że został na lodzie...
- Wiem, że ma problem ze znalezieniem innego trenera. Mam nadzieję jednak, że znajdzie i że moja decyzja wpłynie na niego pozytywnie, weźmie się do roboty i pokaże jeszcze, jak zdobywa się olimpijskie medale. Będę mu kibicował - kończy Kaliszewski.