Super Express: Ponoć namawiał panią nawet Zbigniew Boniek?
Martyna Pajączek: Najbardziej przekonał mnie prezes stowarzyszenia Piotr Pietrasik. Jest to człowiek, który mnie kupił. Przekonał mnie swoją pasją, spokojem i zrównoważeniem, mamy zbliżone koncepcje na prowadzenie klubu. Ale poza tym wiele osób dzwoniło i mówiło: bierz i próbuj. Radek Michalski powiedział: pojedziesz, zobaczysz, tego nie da się opisać.
- W środkowi piłkarskim jest pani nazywana żelazna damą.
- Jestem pogodną dziewczyną. U mnie szklanka zawsze jest do połowy pełna. Siedzę w klubie kilka dni, ale załamania nerwowego absolutnie nie mam. Zapału mi nie brakuje.
- Ale pierwsze pani decyzje kadrowe przeszły niczym tsunami w klubie?
- Nie planowałem ich, ale decyzje nie były trudne. Nie obawiam się ich. Ogólnie czasem trzeba podejmować trudne i kontrowersyjne zagrywki.
- Widzew słynie z takich szefów jak Ludwik Sobolewski, Andrzej Pawelec czy Andrzej Grajewski. Do którego pani najbliżej?
- To są wielkie legendy klubu, gdzie mi do tych nazwisk. Ci panowie zrobili coś wielkiego dla Widzewa. Ale to były zupełnie inne czasy i sposoby zarządzania. Mam swój sposób. Przede wszystkim postawić klub na nogi.
- Będzie pani dojeżdżać czy zamieszka w Łodzi?
- Mieszkam w Łodzi. To jest praca 24 godziny na dobę, nie ma żadnych dojazdów. Nie siedzę całymi dniami w klubie. Moja praca polega na realizowaniu bieżących działań w biurze, ale także na myśleniu i zastanawianiu się, w która stronę klub ma iść.
- Jedną z pierwszych pani decyzji była zmiana trenera. Marcin Kaczmarek odmieni Widzew?
- Już wcześniej trafiliśmy na siebie w piłce. Trener mnie znał i wiedział czego się spodziewać po relacjach ze mną. Zatrudniłam specjalistę od awansów. Marcin Kaczmarek dobrze wie dobrze, jak to się robi. Dlatego dogadaliśmy się szybko.
- Widzew ma zostać solidnie wzmocniony.
- Zobaczymy, co czas przyniesie. Trzeba pozyskać zawodników, którzy są liderami na boisku i poza nim. Młodzież musi mieć od kogo się uczyć.
- Lubi pani wydawać kasę, czy jednak dominuje przysłowiowy wąż w kieszeni?
- Za bardzo dobrego piłkarza zapłacę, za średniego nie dam ani złotówki więcej niż muszę. Mam nadzieję, że na dobre nazwiska starczy. Ale nie ma obawy. Nie doprowadzę do bankructwa klubu. Kontroluję wydatki, bo to jedno z moich najważniejszych zadań.
- Jaki główny cel sobie pani postawiła?
- Nadrzędnym zadaniem jest awans do I ligi. Ale tak naprawdę mam rozpisany każdy miesiąc do końca roku. Wiem, co mam robić, bo pracuję według określonej koncepcji. Oczywiście jednym z celów jest też zbudowanie akademii Widzewa.
- Jedną z pierwszych pani decyzji była zmiana trenera. Marcin Kaczmarek odmieni Widzew?
- Już wcześniej trafiliśmy na siebie w piłce. Trener mnie znał i wiedział czym się spodziewać. Zatrudniłam specjalistę od awansów. Marcin Kaczmarek dobrze wie jak to się robi.
- Widzew ma zostać solidnie wzmocniony?
- Zobaczymy co czas przyniesie. Trzeba pozyskać zawodników, którzy są liderami na boisku i poza nim. Młodzież musi mieć od kogo się uczyć.
- Lubi pani wydawać kasę na transfery?
- Za bardzo dobrego zapłacę, za średniego nie dam ani złotówki. Mam nadzieję, że na dobre nazwiska starczy. Ale nie ma obawy. Nie doprowadzę do bankructwa klubu. Kontroluje wydatki.
- Jakie główny cel sobie pani postawiła?
- Nadrzędnym zadaniem jest awans do I ligi. Ale tak naprawdę mam rozpisany każdy miesiąc do końca roku. Wiem co mam robić, bo pracuję koncepcyjnie. Oczywiście jednym z celów jest też rozpoczęcie akademii Widzewa.