- Każdy chce wygrać z Phelpsem, ja też. Ale wolałbym dokonać tego w mistrzowskich zawodach, a nie w mityngu. Trafiłem na erę najlepszego olimpijczyka w historii, ale nie zniechęcam się latami nieudanej pogoni za nim. Byłem już przecież numerem jeden na świecie (w MŚ 2005, gdy Phelps nie startował - przyp. red.) - mówi Korzeniowski.
- W tym roku ma pan piąty wynik na świecie na 200 motylkiem...
- Nie satysfakcjonuje mnie to. Tak samo jak technika pływania. Poprawiam ją, ale wciąż nie jestem zadowolony. Zwłaszcza z nawrotów. W Ostrowcu na dwieście metrów wyszło mi cztery-pięć kopnięć pod wodą przed wynurzeniem. A chcę, by było ich sześć.
Patrz też: Mistrzostwa Polski w pływaniu: Paweł Korzeniowski nie dał się zlać po tyłku
- Jak się pływa w tradycyjnym kostiumie?
- Wolę ten tradycyjny, tekstylny niż z tworzywa sztucznego. Tamten służył głównie sprinterom, o większej masie ciała. A nie lżejszym, jak ja, bazującym głównie na wytrzymałości.
- Chyba pan wyszczuplał...?
- Tak, ze dwa kilo ubyło, głównie w bicepsach. Ważę teraz 83-84 kilogramy.