W maju w murach hotelu Belotto przegrała finał mistrzostw świata w grze klasycznej. Kilka tygodni później zajęła dopiero czwarte miejsce w turnieju w Tallinie. Teraz była niezniszczalna. – Faktycznie zagrałam superturniej. Analizowano moje partie z silnikiem komputerowym i grałam podobnie jak komputer – tłumaczy Sadowska, która znów zostanie warcabistką pełną gębą. Od stycznia przestanie łączyć zawodowe granie w warcaby z pracą w korporacji. – Będę pracować w firmie Chess & Checkers, która jest odpowiedzialna za aplikację szachową i warcabową. Będę grała w turniejach, choć na początku roku nie będzie ich tak dużo. Wszystko budzi się do życia wiosną, więc najpierw zacznę od treningu. Wiosną i latem powinno być dużo turniejów i chcę tam wygrywać! – zapowiada.
Natalia Sadowska w maju została wicemistrzynią świata! Polka przegrała w finale po heroicznym boju
Na razie dochodzi do siebie po zdobyciu trzeciego w karierze mistrzostwa świata. – Na razie czuję się jak na kacu, choć nie piłam alkoholu. Ta wygrana to znakomity prezent na święta – mówi.
- To nagroda po tych wszystkich niepowodzeniach w tym roku. Przegrałam w maju z Tamarą Tansykkużyną, w Talinie na MŚ kobiet byłam czwarta. Ciągle czegoś brakowało, ale w końcu się udało i byłam bardzo szczęśliwa. Dzisiaj [dzień po turnieju] jestem totalnie wyjęta z życia. Przydałby mi się dwa lub trzy dni, by dojść do siebie. Czuję się dobrze, jestem szczęśliwa i spełniona - dodała.