Bardzo rzadko się zdarza, żeby ksiądz poświęcał kazanie... boksowi. Wyjątek od reguły zdarzył się w polskim kościele w Harrison, w New Jersey, gdzie ksiądz Józef gratulował Tomaszowi "Góralowi" Adamkowi (32 l.) zwycięstwa nad Steve'em Cunnighamem (32 l.) w walce o mistrzostwo świata. Podkreślał, że Tomek jest przykładem determinacji, siły i wielkiej wiary w osiąganie zamierzonych celów.
W niedzielnej mszy świętej o godz. 11 Adamek uczestniczył wraz z żoną Dorotą, córkami Roksaną (12 l.) i Weroniką (8 l.). Po mszy - w której czytał niedzielną Ewangelię - pojechał z rodziną na wycieczkę na Manhattan.
- Bardzo lubię Time Square. To kolorowe miejsce tętniące życiem. Spotkałem tam swoich fanów - opowiada Tomek. Córki zachwycały się Manhattanem, stwierdziły, że chcą się tam przeprowadzić. Tata odpowiedział im zdecydowanie, że jeśli się gdzieś przeprowadzą, to tylko do Polski, do Gilowic.
Adamek obiecał żonie, że po wygranej walce z Cunninghamem kupi jej pierścionek z brylantem. - Ale żona to bardzo rozsądna kobieta. Powiedziała, że najpierw chce dom, a potem pierścionek. A że brylant ma być duży, będę musiał jeszcze na niego trochę poboksować - śmieje się Tomek.
Najlepiej by było, żeby "Góral" od razu zmierzył się z którąś z legend zawodowego boksu, bo to gwarantowałoby zarobienie za jednym zamachem i na dom w USA, i na pierścionek z brylantem wielkim jak ziarno grochu. Od dzisiaj jego menedżer Ziggy Rozalski rusza ostro do roboty, rozpoczyna negocjacje w sprawie walki z Bernardem "Katem" Hopkinsem.