Ekwueme od 2004 roku nie płaci alimentów na Vanessę, która dziś ma 8 lat. Dług piłkarza urósł do blisko 30 tysięcy złotych (700 złotych miesięcznie). W 2008 roku, po kilku latach gry w Grecji, piłkarz wrócił do Polski, do Warty Poznań.
Matka Vanessy Maria Engele (obywatelka Polski, ojciec pochodzi z Konga) walczyła w sądach o należne alimenty, komornik próbował zajmować pensję, jaką piłkarz dostawał w klubach. Kiedy grał w Warcie, część długu udało się odzyskać. Potem Ekwueme trafił do Znicza Pruszków i zaczęła się gehenna.
- Klub przysłał mi pismo, w którym twierdzi, że Ekwueme zarabia 1400 złotych miesięcznie. Przecież to kpina! - denerwuje się Engele. - W międzyczasie Emmanuel złożył wniosek o obniżenie alimentów na dziecko do 100 złotych miesięcznie! Na szczęście sąd się nie zgodził.
Po kolejnych wizytach komornika w klubie nagle znalazły się pieniądze. W kwietniu tego roku Engele dostała 9758 złotych, które podobno należały się piłkarzowi jako premia za wyniki.
- Znicz cały czas stał po jego stronie. Od dyrektora Roberta Kochańskiego usłyszałam: "Co pani ode mnie chce? To nie ja pani dziecko zrobiłem!" - opowiada Engele.
Matka Vanessy miała dość proszenia o swoje. Złożyła w sądzie dwa pisma: jedno o ustalenie majątku Emmanuela Ekwueme, drugie z informacją o popełnieniu przestępstwa. Według prawa "kto upor- czywie uchyla się od płacenia alimentów, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2". Oznacza to, że Ekwueme wkrótce może trafić do polskiego więzienia! Sprawa przeciwko piłkarzowi toczy się z przerwami od 2007 roku. Po początkowym umorzeniu śledztwa, sprawa została wznowiona. Prokurator już wysłał akt oskarżenia do sądu.
Pierwsza sprawa - o wyjawienie majątku - została przerwana, kiedy piłkarz, który spędził w Polsce w sumie 9 lat, stwierdził, że... nie rozumie po polsku i potrzebuje tłumacza. Kolejna odbędzie się we wrześniu.
Ekwueme nie tylko nie płaci alimentów na swoją córkę, ale także nie utrzymuje z nią żadnego kontaktu. Zdaniem Vanessy, widział się z nią ledwie trzy razy w życiu...
Kiedy zadzwoniliśmy do piłkarza, spytał (po polsku): "Z kim rozmawiam?", a potem się rozłączył i wyłączył telefon.