Po triumfie w Lidze Światowej i efektownej serii zwycięstw polskich siatkarzy przed igrzyskami wszyscy wieszali już na szyjach biało-czerwonych olimpijskie medale, ale po szokujących porażkach z Bułgarią i Australią (po 1:3) z tego napompowanego do granic możliwości balonu zaczęło uciekać powietrze.
Przed starciem ze Sborną łudziliśmy się, że najlepszą siatkówkę nasze gwiazdy szykują na najważniejszy moment, ale w czasie tej kluczowej bitwy podopieczni Andrei Anastasiego (52 l.) znów zupełnie zawiedli.
Rosjanie nas zbili
- Jesteśmy załamani, nie wiem czemu wszystko się w naszej grze na tych igrzyskach zacięło. Miało być pięknie, ale przegraliśmy dziś wszystko - mówił smutno Grzegorz Kosok (26 l.). - Wszystko prysło, Rosjanie nas zbili, a nam pozostaje tylko spakować torby i wrócić do domu. Już początek meczu z Rosjanami zwiastował pogrom. Rywale od razu wzięli się za niszczenie Polaków potężnymi serwami, a kiedy już udało się je odebrać i rozegrać akcję, na atakujących czekał wysoki jak ściana blok. Polacy przegrywali 0:4, a potem 1:6. W pewnym momencie zaczęli odrabiać straty, ale gdy wydawało się, że odzyskują psychiczną równowagę, rośli gracze Sbornej szybko wybili z polskich głów nadzieje na nawiązanie w tym secie walki. Po serii bloków mierzącego 218 cm Dmitrija Muserskiego biało-czerwoni sprawiali wrażenie podłamanych.
Po przegranej aż 17:25 pierwszej partii Anastasi nawrzeszczał na naszych siatkarzy, próbując ich zmobilizować, a ci zaczęli grać lepiej. Na siatkarskie "gwoździe" Rosjan Polacy wreszcie też odpowiedzieli dobrym blokiem, a do tego rywale w końcu również zaczęli się mylić. Po ataku skutecznego w tym okresie gry Zbigniewa Bartmana było już 13:10 dla naszych "Orłów", które jednak krótko później znów nagle obniżyły loty.
Zabójcze zagrywki
- Próbowaliśmy coś robić, ale Rosjanie grali za dobrze. Na wszystko mieli odpowiedź - stwierdził Marcin Możdżonek (27 l.) Zabójcze zagrywki siejącego spustoszenie w polskich szeregach Muserskiego pozwoliły Rosjanom wyrównać, a potem trwała walka punkt za punkt, ale tylko do stanu 20:21, gdy Bartmana zablokował... nie kto inny jak Muserski (11 punktów w dwóch pierwszych partiach). Sborna przejęła inicjatywę i nie oddała jej do końca wygranego 25:23 seta.
W tym momencie niepoprawni optymiści mogli przypomnieć słynny mecz z Rosją na japońskich MŚ w 2006 roku, gdy Polacy też nie istnieli w pierwszych dwóch setach, ale potem w niebywałych okolicznościach wrócili do gry i zwycięstwem 3:2 rozpoczęli marsz po wicemistrzostwo. Ale marzenia o powtórzeniu przez biało-czerwonych tamtego scenariusza szybko prysły jak bańka mydlana. Niszczycielska siła Rosjan w trzeciej partii znów zmiotła podopiecznych Anastasiego z boiska, wygrywając seta 25:21.
Nie odwracajcie się od nas
- Wiem, co teraz będzie się działo w Polsce - mówił Anastasi. - Tak samo było z Radwańską. Jak doszła do finału Wimbledonu, wszyscy ją wielbili. A jak przegrała na igrzyskach, zaczęła się straszna krytyka. Przykro mi, że zawiedliśmy polskich kibiców, jest mi strasznie smutno. Ale nie odwracajcie się od nas, nie zapominajcie, że to sport i nie zawsze się wygrywa. Chyba zabrakło nam doświadczenia, ale cały czas wierzę w tych facetów.