"Super Express": - Z Oleśnicy do NFL, jak amerykański sen. Ale aby się zupełnie spełnił, musisz znaleźć się w kadrze 53 zawodników spośród 90 kandydatów. Dasz radę?
Babatunde Aiyegbusi: - Wierzę w to z całego serca! Jestem jednym z najsilniejszych chłopaków w zespole, szybkościowo też nie odstaję, jednak wszystko tak naprawdę zweryfikują treningi, podczas których będziemy ćwiczyć starcia jeden na jeden. Na mojej pozycji ofensywnego liniowego klub chce zatrudnić dziesięciu zawodników, a o angaż ubiega się dwudziestu. Połowa jest do odstrzału.
- Do NFL trafia elita zawodników z najlepszych klubów uniwersyteckich. Ty, który nigdy nie grałeś nawet w college'u, pewnie często słyszysz pytanie, skąd się tu wziąłeś?
- Rzeczywiście, nigdy wcześniej nie zdarzyło się, by klub z NFL zatrudnił zawodnika prosto z Polski, a chyba nawet z Europy. Presja jest duża, będę szczęśliwy, gdy stanę się dla polskiego sportu kimś takim jak Marcin Gortat w NBA.
Pekin walczy o organizację ZIO 2022... zakazem grillowania [WIDEO]
- Miałeś okazję już go poznać?
- Jeszcze nie, ale myślę, że nie będzie to wielkim problemem i niebawem się spotkamy. Gortat bardzo mi imponuje, jest świetnym ambasadorem Polski w Ameryce. Wkrótce będzie też okazja do zapoznania się z Sebastianem Janikowskim. Z jego Oakland Riders gramy trzeci mecz przedsezonowy. W Vikingach jest też Carter Bykowski, którego dziadek wyemigrował do Ameryki. On zadaje mi najwięcej pytań o nasz kraj, jest ciekaw, co znaczy jego nazwisko.
- Jak przyjęli cię koledzy w szatni? W filmach debiutanci w amerykańskich drużynach nie mają łatwego życia.
- Nie wstydzę się, że jestem rookie (debiutant - red.). Żaden z chłopaków nawet przez moment nie dał mi odczuć, że jestem nowy, nie ma żadnej fali, poniżania. Naprawdę jestem traktowany bardzo w porządku.
- Minnesota to dobre miejsce do życia, jak trenujesz?
- Klimat jest podobny do polskiego, a ludzie fantastyczni! Mój dzień zaczyna się o 7 rano. Trenujemy do 14, a po południu i wieczorem uczę się strategii. Podobnie jak większość zawodników mieszkam w hotelu. Mamy swojego kucharza, który przyrządza nam pyszne jedzenie. Naprawdę, nie mam na co narzekać.
- Powodzenia, trzymamy kciuki.