Pudzianowskiemu w drodze na ring towarzyszyła piosenka wykonywana przez jego brata Krystiana. "Dawaj na ring, dawaj na ring! Zaraz cię zniszczę!" Siłacz miał natychmiast rzucić się na rywala, ale walkę rozpoczął zaskakująco spokojnie. To była cisza przed burzą. Nagle kolos ważący 125 kg rzucił się z furią na Najmana. Najpierw potężnymi kopniakami przewrócił go na ziemię, aby po chwili wykończyć robotę serią uderzeń na głowę.
- Ta ręka to śmierć - mówił dzień przed walką Pudzianowski.
I gdyby nie interwencja sędziego, to spełniłby swoją groźbę.
- Jakoś się udało - uśmiechał się po nierównym pojedynku zrelaksowany Mariusz. - Spodziewałem się, że będzie dużo ganiania, ale obeszło się bez niego. Brawo dla Marcina za odwagę, że w ogóle wszedł ze mną do ringu.
6500 widzów na Torwarze ściskało kciuki za Pudzianowskiego i witało go ogłuszającym dopingiem. Z kolei kiedy na ringu pojawił się Najman, halę wypełnił jeden wielki gwizd.
- Pudzian to bardzo silny facet, przykro mi, że tak się skończyło - mówił obity "El Testosteron" przy buczeniu kibiców. - Moja taktyka zakładała, że wytrzymam minutę i wtedy zaatakuję podmęczonego rywala. Niestety, nie udało się.
Pudzian zmiażdżył Najmana
- To będzie bolesny upadek idola bramkarzy z dyskotek i kolesiów z siłowni - kpił przed "Starciem Tytanów" Marcin Najman (30 l.). Jednak to on został dosłownie zniszczony przez Mariusza Pudzianowskiego (32 l.). Po 44 sekundach i 11 potężnych ciosach "Pudziana" na głowę zamroczonego "El Testosterona" sędzia przerwał jatkę.