W 2005 roku podczas jednego z konkursów w słoweńskiej Planicy Ahonen skoczył 240 metrów. Byłby to rekord świata w długości skoku gdyby nie upadek. Być może Fin ustałby ten skok, jednak tego dnia na jego formę miały wpływ występki z poprzedniej nocy.
- To były szalone zawody. Najpierw wypiliśmy skrzynkę piwa w pokoju hotelowym, a później udaliśmy się w miasto. Odwiedziłem w Kranjskiej Gorze wszystkie puby, kawiarnie i restauracje. O świcie, kiedy wróciliśmy do hotelu, wyszedłem na balkon i patrząc na góry zapaliłem papierosa; zrozumiałem, jakie zrobiłem głupstwo. Powiedziałem: Chłopaki, za chwilę będziemy startować na największej skoczni świata. Żałowaliśmy tej nocnej zabawy, ale bez skandalu nie można było się już wycofać z konkursu - przyznał w swojej autobiografii Ahonen.
- Kiedy podbiegł do mnie personel medyczny, odganiałem ich i starałem się uciec. Odmówiłem odwiezienia do szpitala. Oni myśleli, że to twarda fińska natura, a ja obawiałem się badania krwi, bo w niej na pewno był alkohol. Czułem się strasznie głupio - dodał Fin.