Antoś miał być ciężko chory. Jego sprawą zainteresowały się największe media w Polsce. Aukcja zrobiła się głośna. Na tyle, że udział w niej wziął nawet Robert Lewandowski. Snajper Bayernu Monachium wpłacił piątą część potrzebnej sumy - zgodnie z opisem akcji na portalu "zrzutka.pl". 100 tysięcy złotych. Rodzice Antosia znaleźć mieli brakujący milion. 2-latek przejść miał skomplikowaną operację.
I to by było na tyle. Okazało się, że aukcja była zmyślona. Żadnego Antosia Rudzkiego, chorego na siatkówczaka oka, nie było. Oszust uznał, że podobne zbiórki środków to znakomity sposób na szybkie i łatwe wzbogacenie się. O sprawie poinformowała fundacja SiePomaga: - "Drodzy Pomagacze, na Waszą prośbę przyjrzeliśmy się zbiórce środków na chore dziecko, która nas zaniepokoiła. Kilka miesięcy temu otrzymaliśmy zgłoszenie na siepomaga.pl. Po weryfikacji zostało ono odrzucone. I na dzień dzisiejszy... również byśmy je odrzucili. Według nas jest to oszustwo".
Organizator aukcji poinformował na Facebooku, że wszystkie wpłaty zostaną zwrócone.