Na świecie istnieje kilka rodzajów piłkarzy - jedni za nic w świecie nie chcą zmieniać klubów, w których się wychowali i kończą w nich kariery. Inni podążając za lepszymi zarobkami i chęcią rozwoju szukają dla siebie lepszych opcji. Ale jest jeszcze inna grupa, którą tworzy... jeden zawodnik - Sebastian Abreu. Urugwajczyk nie potrafi zbyt długo wytrzymać w jednym miejscu, dlatego też w swojej profesjonalnej karierze reprezentował barwy aż 23 różnych zespołów!
Co ciekawe w niektórych z nich grał nawet kilka razy, jak choćby w Nacionalu Montevideo, gdzie występował w latach 2001, 2004-2005 oraz 2013-2015. Najdłużej był piłkarzem Deportivo La Coruna, bo przez sześć lat pomiędzy 1998 a 2004 rokiem, ale w tym czasie dostał szansę gry w zaledwie 15 spotkaniach. W tym czasie aż siedmiokrotnie go wypożyczano!
Urugwajskiemu napastnikowi tak spodobał się koczowniczy tryb życia, że zapewne nie porzuci go do końca kariery. Mimo 40 lat na karku postanowił znów zmienić otoczenie i podpisał kontrakt z brazylijskim Bangu, który jest jego 23 zawodowym klubem w ciągu 22 lat przygody z piłką. Występował łącznie w dziewięciu krajach i jak twierdzi będzie mógł się tym chwalić przed swoimi dziećmi - Lubię statystyki, bo opisują to, co robisz. W piłce nożnej pamięć jest bardzo ulotna, dlatego choć w ten sposób moje dzieci będą mogły się dowiedzieć, czego dokonał ich ojciec - przyznał Abreu w jednym z wywiadów.
Co ciekawe częste zmiany klubów nie odbiły się negatywnie na jego formie, bo od 1996 do 2012 roku rozegrał 70 spotkań w reprezentacji Urugwaju strzelając w nich 26 goli. Liczba może nie imponująca, ale też całkiem nie najgorsza.