Urodził się w Glasgow, wychowywał w Ghanie, a mieszka w Anglii. To właśnie na Wyspach zawodnik o przydomku Snow Leopard (Śnieżna Pantera) po raz pierwszy zetknął się z nartami alpejskimi.
"Super Express": - Czujesz, że wzbudzasz sensację na stokach?
Kwame Nkrumah Acheampong: - Ludzie są trochę zaskoczeni, gdy dowiadują się, że będę reprezentował Ghanę na igrzyskach. Najbliżsi przyjaciele wiedzą jednak, że od dawna zajmowałem się sportem i dla nich to żadna sensacja, że śmigam sobie na nartach slalomowych.
- Czemu wybrałeś narty, a nie na przykład piłkę nożną?
- Nie powiedziałbym, że wybrałem narty, raczej natknąłem się na nie, mieszkając w Anglii, i tak już zostało. Pracowałem w krytym ośrodku sportów narciarskich w Milton Keynes i mogłem do woli korzystać z tamtejszego stoku. Zacząłem jeździć dla rozrywki, rekreacyjnie.
- Na sztucznym zadaszonym stoku dla amatorów można się przygotować do igrzysk? Jak to możliwe, że zajęło ci to zaledwie kilka lat?
- Dzięki wsparciu wielu dobrych ludzi. Poza tym jako chrześcijanin wierzę, że trzeba obrać cel, modlić się do Boga o jego spełnienie, a wtedy wszystko jest możliwe.
- Co było twoją największą przeszkodą na drodze do Vancouver?
- Oczywiście pieniądze. Żyłem w ciągłej niepewności, czy pozyskam środki na przygotowania. Latem normalnie pracowałem, walcząc przy okazji o sponsorów na zimowy okres treningowy. Rząd Ghany nigdy nie wsparł mnie finansowo, a współpraca z tamtejszym komitetem olimpijskim nie była najłatwiejsza.
- Jak to? Przecież jesteś rodzynkiem, jedynym reprezentantem Ghany na igrzyska. Dlaczego w kraju nie chcą ci pomagać?
- Są bardzo zainteresowani moim występem olimpijskim, ale nie sponsorowaniem mnie. Muszę działać na własną rękę.
- Czy w kraju bez śniegu wiedzą, że mają olimpijczyka w narciarstwie alpejskim?
- Sporo ludzi o mnie słyszało. Dostaję e-maile z Ghany, pojawiałem się w telewizji, w stacjach radiowych, pisano o mnie na stronach internetowych.
- Dlaczego nazywają cię Śnieżną Panterą?
- Ten pseudonim wymyślił dziennikarz z Ghany, który jako pierwszy o mnie napisał.
- Brzmi groźnie dla rywali...
- No cóż, z pewnością nie jestem najszybszym narciarzem na świecie, ale podczas igrzysk mam zamiar dać z siebie wszystko. Tak, żeby kibice mogli powiedzieć: on faktycznie zrobił, co mógł.
- Ale tak szczerze: na jakie miejsce liczysz?
- Na pewno nie chcę być ostatni. Marzy mi się, by pokonać jednego czy dwóch konkurentów, którzy mieli dużo czasu na treningi i nie musieli się zmagać z tyloma przeciwnościami, co ja. To by było coś.
- Jak z twoją techniką jazdy?
- Mam tendencję do przechylania ciężaru na tyły nart. To powoduje, że balans ciała nie jest najlepszy i muszę bardzo ciężko pracować nad utrzymaniem równowagi. Nie ma co ukrywać, moja jazda nie wygląda wtedy zbyt płynnie. Ale w końcu ciągle się uczę...
- Mimo to przed igrzyskami jest o tobie głośniej niż o wielkich gwiazdach...
- Jest trochę zmieszania. Reporterzy dzwonią, chcą się jak najwięcej dowiedzieć. Są zdziwieni i może nawet rozczarowani, że jestem normalny aż do bólu. Nie wiem, czego się spodziewali. Że spotkają jakiegoś celebrytę?
- Dołączasz do legendarnego grona nietypowych sportowców, jak skoczek Eddie Edwards czy jamajska drużyna bobslejowa.
- Wolę porównania z Jamajczykami. Oni podchodzili do sportu poważnie, a Eddie eksponował rozrywkową stronę udziału w zawodach. Ja nie jadę do Vancouver na party. Na zabawę przyjdzie czas po igrzyskach.
Kwame Nkrumah Acheampong
Ur. 19.12.1974 r. w Glasgow. Narciarz alpejski reprezentujący Ghanę na igrzyskach w Vancouver wystartuje jako jedyny sportowiec z tego kraju. Wystąpi w konkurencjach slalomowych - gigancie (21.02) i slalomie (27.02). W ubiegłorocznych mistrzostwach świata w Val d'Isere zajął w tych specjalnościach 87. (gigant) i 67. (slalom) miejsce. Zaczął jeździć na nartach zaledwie 6 lat temu. Żeby wystartować w igrzyskach, musiał doprowadzić swój ranking punktów FIS poniżej 140 (zaczynał od rankingu równego 1000). Udało mu się na początku 2009 roku.
Inni dziwni olimpijczycy
Eddie "Orzeł" Edwards - brytyjski skoczek narciarski, który zrealizował swoje marzenie i wystąpił w igrzyskach w Calgary w 1988 roku. Skakał fatalnie technicznie, lądował kilkadziesiąt metrów bliżej niż rywale, ale zrobił furorę i zbił fortunę, bo jego wizerunek stał się chodliwym towarem marketingowym.
Jamajska drużyna bobslejowa - pojechała na igrzyska do Calgary (1988), trenując do tej imprezy w letnich, spartańskich warunkach. Jamajska załoga szybko odpadła, ale cztery lata później w Albertville zajęła doskonałe 14. miejsce, pokonując kilka faworyzowanych drużyn.
Eric "Węgorz" Moussambani - pływak z Gwinei Równikowej, który zyskał sławę podczas igrzysk w Sydney (2000). Na metę wyścigu na 100 m kraulem przypłynął kilkadziesiąt sekund po najlepszych rywalach. Kibice i tak go uwielbiali