Wierietielny w końcu sam zabrał głos na ten i inne tematy, udzielając wywiadu kilku polskim dziennikarzom w Soczi, w tym wysłannikowi "SE". - Każdy goni za sensacją, stąd wszystkie problemy - stwierdził na wstępie rosyjski szkoleniowiec.
Zobacz również: Relacja z ceremonii zakończenia Igrzysk w Soczi 2014! Rosjanie przechodzą do historii!
- Rozmowa o pójściu na emeryturę miała rzeczywiście miejsce latem?
- Mogliśmy wtedy rozmawiać, coś takiego mówiłem, ale to nie znaczy, że trzeba podstawiać taki wywiad na dzisiaj.
- Czyli w czasie igrzysk na pewno nie rozmawiał pan na ten temat?
- Absolutnie. W czasie igrzysk nie rozmawiałem z nikim.
- Justyna mówiła nam, że chce pan pracować dalej.
- To będzie zależało od Justyny. Nie wiem, co ona powie. Decyzję podejmuje ona.
- Odczuwał pan wielki stres podczas igrzysk?
- Nie. Raczej był spokój. Przed igrzyskami było trochę przeżyć, to jasne. Nie tylko z nogą, była też przeziębiona, nie raz. I odmrożenia były. Było tego wszystkiego trochę, ale się dobrze skończyło. To było bardzo blisko przed główną imprezą, noga dała znać w biegu na 30 km. To, co się stało na starcie, zaważyło na zejściu z trasy.
- Po złocie rzeczywiście popłakaliście sobie w pokoju hotelowym z Justyną?
- To ona popłakała i nie w pokoju hotelowym, ale w kabinie serwismenów. Czy ja uroniłem łzę? Proszę panów, nie jestem dzieckiem. Widzieliście kiedyś, żebym płakał?
- Czy gdyby Justyna chciała dalej startować, wchodzą w grę igrzyska w Pyeongchangu za 4 lata?
- Jeśli jej nie będzie, to nie ma dla mnie żadnego Pyeongchangu. Na wyrost nie mogę powiedzieć. 4 lata to kawał czasu. Justyna jest młoda, chociaż powinna się też zająć swoim prywatnym życiem. Wątpię zresztą, czy ona mnie poprosi o pomoc w podjęciu decyzji.